Szkoda, że Kurosawa nie był tak ochoczy do adaptowania Dziadów, jak szekspirowskich dramatów. Gustaw Konrad = Toshiro Mifune.
Wówczas wielka improwizacja brzmiałaby mniej więcej tak:
私の気持ちは何ですか?
ああ、ちょうどスパーク!
私の人生とは何ですか?
ああ、1分!
Guślarz w kimonie, Zosia jako gejsza i nie żaden "kwietny wianek, zielony badylek" tylko samisen i miecz samurajski.
Wklej do google translate to:
Czym jest me czucie?
Ach, iskrą tylko!
Czym jest me życie?
Ach, jedną chwilką!
Przetłumacz na japoński, potem włącz odsłuchiwanie.
No szkoda, że Kurosawa się za to nie zabrał. Wyobrażam sobie te walki na miecze, stroje, Japonki... Tylko zamiast księdza Piotra musiałby być jakiś mnich buddyjski. Tokio, Ojczyzno moja!
Kolejną reinkarnacją Dalajlamy. Ten obecny to bodajże Dalajlama XIV, więc na tego czterdziestego czwartego przyjdzie nam poczekać. Wyobrażasz to sobie? Japoński film science fiction, na podstawie Dziadów Mickiewicza, rozgrywający się w czasach 44. Dalajlamy z samurajami, gejszami i mnichami buddyjskimi?
Wyczuwam hit, milordzie. Może wskrzesimy Kurosawę i rozkażemy mu nakręcić jeszcze jeden hit z Toshiro Mifune? :D
Tak, a później przyjdzie ten plagiator Leone i nakręci remake na dzikim zachodzie z Eastwoodem w roli głównej.