Przyznam Ci rację, Sting bez reszty to z zasadzie nie to samo, niestety :( Stinga słucham, mam jego wszystkie płyty, ale jedynie nieliczne utwory są godne uwagi. Jednak przesłanie jego piosenek jak zawsze jest mocna i sensowne.

A ja bym powiedział, że kariera solowa jest sporo ciekawsza.

Sting mi się podoba zarówno w zespole jak i solowo.

Dla mnie najwyżej piętnasta po The Beatles, Led Zeppelin, Free, The Who, Deep Purple i wielu innych. Byli świetni, zmienili część muzyki, ale nie należy ich aż tak przeceniać. Połowę piosenek bardzo lubię, połowę nie znoszę.

Oddzielna sprawa to Sting. Facet obrósł w piórka, sławę i pieniądze i zaczęło mu odbijać. Swego czasu ten wielki, nadęty obrońca Amazonii nie przyjął kilku customowych gitar, ponieważ płyty wierzchnie i podstrunnice wykonano z hebanu. Ciekawe, czy tak samo by wybrzydzał i bawił się w etykę, gdyby był początkującym muzykiem? Jako kompozytor totalnie zmanierowany stylistycznie. Zajmuje się wszystkim po trochu. Nawet go nie szanuję.

A wracając do The Police, sraczka, jaka towarzyszyła płycie "Synchronicity" była niewyobrażalna. Kiedy przeczytałem, że przerośli samych Beatlesów i Led Zeppelin, przestałem dalej czytać artykuł. Ale cóż, wielu w takich sytuacjach twierdzi, że "de gustibus non est disputandum". Nie moja sprawa, że rock alternatywny zmiksowany z reggae jest przez niektórych wysoko ceniony, mimo że o historii muzyki nie mają bladego pojęcia.

Policja umie tylko pijaków drobnych łapać i mandaty im wlepiać! Policjanci to alkoholicy und narkomani and pedofile!