Miałem zaszczyt poznac Piotra osobiście, jeszcze w latach 80-tych. Uczył nas sztuki kina.... Genialny wizjoner, człowiek
myslący inaczej niż my, tworzący historie (scenariusze) wyprzedające naszą epokę o dzisięciolecia. Przypomnę tylko,
ze nim jeszcze stały się znane takie cuda jak "audiotele", Piotr w swojej WOJNIE ŚWIATÓW przywołał do zycia
telefoniczne głosowanie nad wydaniem wyroku na IRONA; w sposób tak realistyczny, jak znany nam z casów
obecnych. I tego nikt nie pamieta...
Po latach analizy filmów, po przerwie w ich odbiorze, łapię się na wnioskach, że nasze realia nie powiedzialy jeszcze
ostatniego słowa. Jest jeszcze kilka wątków u Szulkina, które nie goszczą w naszych realiach, a ktore mają szansę
zaistnieć.
A najlepsze filmy Piotra? Golem, Obi, oba, Ga ga, Wojna światów.
"Bo to co widzicie, nie jest realne, nie istnieje. więc oczom nie wierzcie".
I ta ostatnia scena z WOJNY ŚWIATÓW.
Dzięki, Piotrze.
Ja tam oglądałem Wojne światów bez większych emocji do momentu rozmowy z posłańcem "prawnikiem" który mówił mu o płaceniu alimentów za żonę. W tym momencie przeszły mnie dreszcze. Skąd on to wszystko wiedział 100 lat temu ?
Jakiś anioł pozwolił mu wejrzeć w przyszłość czy co ? O dziwo umarł dopiero w tym roku czyli mógł zobaczyć że to co pokazał stało się najjaśśśśśśniejsssszą z prawd o.o
Wiadomo, dlaczego przestał tworzyć na początku obecnego wieku? Czemu po upadku komunizmu nie zrealizował więcej scenariuszy? Przecież na początku nowego tysiąclecia miał pięćdziesiątkę, więc emerytura odpada. Zmienił zajęcie? Skupił się na nauczaniu? Nie mógł dostać pieniędzy na filmy? Dziwne jest jego zniknięcie. Chorował czy co? Totalnie szkoda, że nie wykorzystano go we współczesnych czasach, gdy błyskawicznie rozwijała się technologia. Pomyśleć, jakie filmy robił nie mając wielkich możliwości, korzystając głównie ze scenografii, to jakie robiłby, gdyby można było wrzucić trochę animacji komputerowej czy efektów specjalnych?
Zgadzam się, też nieustannie zadaje sobie to pytanie, i ciągle nieustannie zadaje
sobie pytania dotyczące bycia wizjonerem, oraz tego piętna...
Jakim trzeba być niesamowitym człowiekiem, żeby mieć taką odwagę i charakter żeby realizować takie filmy w tamtych czasach? Jestem ciekawa co by było gdyby, na fali emigracji w PRL, też na niej popłynął...co by z tego wyszło...bardzo frapująca ta historia, z wieloma niewiadomymi...
Obejrzałem jakiś tam wywiadzik z Szulkinem i coś tam poczytałem, i co nieco mi to wyjaśniło. Po pierwsze, ten reżyser chciał do końca życia pozostać niezależnym, a uważał, że w erze kina coraz bardziej producenckiego jest to prawie nieosiągalne. A po drugie podupadł na zdrowiu, jak to mówił: "Myśmy z Krzyśkiem Kieślowskim pracując mieli w każdej kieszeni paczkę innych Marlboro, jak to się skończyło dla Krzyśka, wiadomo, dla mnie to sprawiło, że jestem teraz bardzo chorym człowiekiem ".