Proponuję uczynić polskiego oskara asumptem do oglądania polskich - europejskich - nie holiłudzkich filmów.

Sama mam w tym obszarze pewne zaniedbania, bo to zazwyczaj kino trudniejsze, na które nie zawsze ma się siłę i ochotę (od festiwalowego święta), zwłaszcza wieczorkiem łatwiej sięgnąć po coś amerykańskiego, nie wymagającego pomyślunku, a kino ambitniejsze odłożyć na wieczne nigdy. Takich tytułów nazbierało mi się multum - do tego stopnia, że dokładnie wiem, co mam do nadrobienia (konkretne tytuły, nazwiska, tematyki). Teraz chcę wreszcie się za to wziąć, toteż ogłaszam sobie miesiąc z kinem europejskim (albo ogólniej: światowym minus USA). Amerykańskiego tytułu nie obejrzę w tym czasie ani jednego. Oczywiście starym dobrym zwyczajem postanowień: zaczynam dopiero od jutra (tzn od marca) ;]. Publikuję, żeby dotrzymać słowa, a może zdopingować innych.

Dołączy ktoś? Celem może być 1 polski film na tydzień, lepsze ratio filmów europejskich do obejrzanych (choćby i 1 taki tytuł na 8 obejrzanych). Cokolwiek, co będzie dla użytkownika wg jego perspektywy wyzwaniem.

Piszę to pod egidą Pawlikowskiego bo i z Jego ust padały takie nadzieje (że może zachęci twórców czy publikę do 'takiego' kina), ale to chyba idea dobra uniwersalnie, nie tylko dla entuzjastów reżysera. No to ktoś-coś, hmmm? Jakby ktoś był zainteresowany to można się tu dopingować, synchronizować w oglądaniu konkretnych tytułów, wymienić wrażeniami po obejrzeniu, a także zakończeniu 'akcji' itd.