Mam zupełnie odmienne zdanie. Dla mnie to reżyser... tępy (nie chodzi o inteligencję, ale o narrację). To nie tak, że nie umie prowadzić aktorów, inscenizować scen (choć wciąż miewa z tym problemy - jego tzw. widowiska, za ciężkie przecież pieniądze, są zawsze dziwnie kameralne), że brakuje mu pomysłów, ikry, czy poczucia humoru. To wszystko mniej więcej jest na miejscu. Problem w tym, że Vaughn wciąż nie potrafi... opowiadać. A to podstawa.
Jego filmy niemal zawsze mają problemy z narracją, zwłaszcza ostatni "Kingsman", niby się toczą, ale przechodzenie od sceny do sceny zawsze wychodzi Vaughnowi tak topornie. Opowiadanie to coś co się ma, albo nie. Guy Ritchie miał to we krwi. Vaughn mimo tylu już filmów i sporego poligonu doświadczalnego wciąż ma problemy z naturalnym opowiadaniem. Jego filmy, choć sympatyczne, są dziwnie... tępe.
Był świetnym producentem. W moim przekonaniu powinien wrócić do zawodu wyuczonego.