Szacunek, za to, co uczynił z Bondem. Mam tu na myśli głównie "Casino Royale", choć "Goldeneye" także było niezwykle udane i z powodzeniem wpisało się w ramy ówczesnej bondowskiej konwencji.
Martin Campbell to wyjątkowy reżyser w historii tej serii. Jako jedyny, dwukrotnie przedstawiał światu nowego Bonda, w dodatku za każdym razem z ogromnym sukcesem. Zdecydowanie najlepiej wychodzą mu historie sensacyjno-szpiegowskie, bo oprócz Bonda ma w swoim dorobku także głośny mini-serial "Reilly: The Ace of Spies", który opowiada o jednym z najsłynniejszych tajnych agentów. Teraz, pozostaje tylko czekać na trzeciego Bonda w reżyserskim dorobku Campbella :)
Masz rację. Jak dla mnie, to mógłby Campbell nakręcić kolejnego Bonda, bo te udają mu się wyjątkowo.
Widać, że facet umie zrobić coś z klasą. Wprowadził Bonda po Daltonie na nowe tory z Brosnanem i zrobił to udanie, a kiedy następcy obniżyli poziom dostał zadanie wyprowadzenia Bonda na nowe tory po Brosnanie ;D
Ma na koncie udane filmy akcji, niedługo będzie Green Lantern - jest nadzieja na poważne i nieco bardziej dorosłe podejście do tematu superbohaterów (Wolverine, Spidey etc).