Bycie dobrym aktorem nie sprowadza się do zgarniania posążków. Od lat wywierano presję medialną, oczekiwano kiedy wreszcie, kiedy wreszcie. No i w końcu zlitowało się jury; niech chłopak przestanie beczeć, niech sobie postawi w gablotce. Ostatni dzwonek; za parę lat "mniejszości" będą nagradzały swoich ziomów i Leo mógłby się nie załapać.
Nie przepadam za DiCaprio, uważam że gra sztucznie, a jego role wybitne nie są. Gdyby jednak postawił się, powiedział - "dzięki, ale branie z litości jest poniżej mojej godności", gdyby wzorem Allena miał ciekawsze rzeczy do roboty tamtej nocy, wówczas zyskałby w moich oczach. Nie zyskał.