Gość nie dostał ani jednej nagrody lub nominacji od krytyków. Potem był nominowany do BAFTY i ostatecznie przegrał ją z Johnem Cleesem, którego nominowano za rolę w tym samym filmie - "Rybka zwana Wandą", tylko co więcej, to była kategoria "aktor pierwszoplanowy". Na samiutkim końcu wygrał Oscara jako "aktor drugoplanowy". Jak to jest, że przed Oscarem dostaje się tylko nominację do BAFTY, którą w dodatku się przegrywa, a potem wygrywa się Oscara? Myślę, że sama nominacja do obydwu tych nagród była niezwykłym zaskoczeniem dla niego i o Oscarze nawet nie myślał, przynajmniej nie za rolę w tym filmie. Podobnym zaskoczeniem w historii tych nagród może być wygrana Marisy Tomei ("Mój kuzyn Vinny"), która choć była nominowana do jakichś nagród krytyków, to nie dostała nominacji do żadnej większej nagrody, więc ten Oscar na pewno musiał być przeogromną niespodzianką w tamtym czasie. Innym zaskoczeniem niezwiązanym już z kategorią aktorską był brak nominacji dla Bena Afflecka za reżyserię "Argo", tym bardziej, że on chyba wszystkie nagrody w tej kategorii wtedy wygrywał - Złote Globy, BAFTA, Critics Choice, Gildia Reżyserów...