Joe WrightIV

7,4
2 067 ocen pracy reżysera
powrót do forum osoby Joe Wright

Może zostanę ukamienowana za to co napiszę, ale uważam że temu reżyserowi powinno się zabronić kręcić adaptacje klasyków literatury.

Nie wiem czemu, ale mam wrażenie że Joe Wright kręcąc swoje adaptacje zabiera z nich to co najlepsze, tworząc ładne ale pozbawione treści, ducha powieści i głębi psychologicznej filmowe wydmuszki. Jednocześnie jego dzieła, nie mają nic wspólnego z obyczajowością i konwenansami epoki, w której dzieje się ich akcja. Nie sposób również nie zauważyć, że filmy Wrighta są jakby kręcone na przekór temu, co dany autor chciał przekazać w swej książce.

Każdy kto przeczytał "Dumę i uprzedzenie" i inne książki Jane Austen, wie że nie była ona amatorką gwałtownych oraz egzaltowanych emocji, i nawet jak na standardy epoki jej bohaterowie są bardzo opanowani. Co więcej w jej dziełach można zauważyć krytykę modnego w tamtym okresie w literaturze angielskiej sentymentalizmu.
Co dostaliśmy w adaptacji Wrighta, kiczowate i przeromantyzowane sceny, zupełnie nie w stylu Jane, jak oświadczyny w deszczy czy głównych bohaterów na wpół ubranych, biegających i obściskujących się na wrzosowiskach. Warto dodać że te sceny są również całkowicie niezgodne z obyczajowością i konwenansami epoki regencji, dlatego u wielu osób które posiadają minimalną wiedzę, mogą powodować zgrzyt zębów.

Podobnie jest z "Anną Kareniną", największą zaletą powieści jest realizm, który w filmie Wrighta został zastąpiony przez teatr. Zamiast bohaterów z krwi i kości którzy występują w książce, dostaliśmy kukiełki na sznurkach, których życiowe dramaty wydają nam się sztuczne i nieprawdziwe.
Dodatkowo w scenie balu Anna paraduje w sukni z opadającym ramiączkiem i nie nosi rękawiczek, co w tamtych czasach mogło jej gwarantować skandal w kręgach towarzyskich. Jest to zupełnie bez sensu, bo widać że w filmie podobnie jak w książce, chce ona w tym towarzystwie być i do niego pasować.

Najgorsze jest jednak to, że w każdej jego adaptacji główną rolę gra Keira Knightley, która przyznaje jest bardzo ładna, ale kompletnie nie pasuje do opisu postaci z książki i kanonu piękna tamtych czasów. Jeśli dodamy do tego jej słabą grę aktorską, fatalną mimikę, wieczne te same miny, głupi uśmieszek, okropnie wysuniętą szczękę i kompletne niezrozumienie postaci którą gra, to katastrofa gotowa. Oglądając ją w roli Elizabeth Bennet i Anny Kareniny, ma się wrażenie że aktorka parodiuje wszystkim znane postacie z książki.

Wiem że to może to się wydawać niektórym głupie, ale gdy pomyślę ile jeszcze arcydzieł literatury ten reżyser może zmasakrować swoimi adaptacjami, to robi mi się niedobrze i mam ochotę błagać go by tego nie robił.

beksi

Może po prostu warto spojrzeć na to z tej strony: on nie kręci adaptacji tylko filmy na podstawie książek. Inspiruje się nimi, aby opowiedzieć swoją historię. Ja akurat jestem w tym szczęśliwym położeniu, że lubię i jego reżyserię i Keirę Knightly (ma przepiękną twarz, choć przyznaję, że są momenty kiedy mnie irytuje).
Co do "Dumy i uprzedzenia" warto zauważyć, że reżyser deklarował, że chce postać Lizzy uwspółcześnić, dodać jej takiego, powiedzmy, "girl power". Podobnie było, mam wrażenie, przy telewizyjnej adaptacji BBC książki "Jane Eyre" z Tobym Stephensem i Ruth Wilson - jej Jane jest dużo twardszą i pewną siebie bohaterką niż książkowa Jane, ale taka uwspółcześniona wersja nikomu nie przeszkadza. Warto brać też pod uwagę, że nie żyjemy w czasach regencji i po prostu sztywne trzymanie się tego stylu może być nieatrakcyjne dla współczesnego widza.

Dla mnie najwspanialszym filmem Joe Wrighta, póki co, jest "Pokuta" - bez romantycznych przegięć, pięknie sfilmowany, ze wspaniałą muzyką, wielopłaszczyznowy, dramatyczny, przejmujący, świetnie zagrany.

Tak na marginesie to chodzenie po wrzosowiskach w "Dumie i uprzedzeniu" to dla mnie przejaw ogromnych pokładów romantyzmu, jakie drzemią w tym facecie ;-)))

Bissst

To może byłoby lepiej żeby zamiast nazywać swoje filmy adaptacjami, reżyser podkreślał że jest to jego własna wariacja na podstawie danej książki. Warto byłoby również jeśli nie odróżnia się epok, nie ma pojęcia o ich obyczajowości i konwenansach, przenieść akcję swego filmu w czasy współczesne. Istnieją całkiem udane adaptacje gdzie reżyser przeniósł akcję klasycznej XIX książki w czasy teraźniejsze, na przykład „Wielkie Nadzieje” z 1998 roku.
A jeśli chodzi o współczesnego widza, ja mam taką opinię. Jeśli dla kogoś filmy kostiumowe w których możemy na chwilę przenieść się w dawne czasy są nieatrakcyjne, niech ich po prostu nie ogląda.

"Podobnie było, mam wrażenie, przy telewizyjnej adaptacji BBC książki "Jane Eyre" z Tobym Stephensem i Ruth Wilson - jej Jane jest dużo twardszą i pewną siebie bohaterką niż książkowa Jane, ale taka uwspółcześniona wersja nikomu nie przeszkadza."

Różnica między Jane Eyre z 2006 roku a Dumą i uprzedzeniem z 2005 roku jest ogromna. Przede wszystkim Jane Eyre ma klimat powieści Charlotte Brontë, mamy tam wszystko miłość, pasję, tajemnicę i trochę mrocznej gotyckiej atmosfery. Jane w wykonaniu Ruth Wilson jest dokładnie taka jak w książce, dobra, inteligentna, silna, niezależna, odważna, pełna pasji. Postać Jane Eyre to przecież jedna z pierwszych bohaterek feministycznych, która zamiast czekać na to co ją czeka postanawia działać i sama kreować swoje losy.
Sama adaptacja oprócz dwóch, może trzech scen świetnie oddaje ducha epoki w której dzieje się akcja powieści. Właściwie największym minusem tego mini serialu jest dużo powycinanych i pozmienianych scen z książki. Ale ja uznaje że niema adaptacji idealnych (nawet moja ukochana Duma i uprzedzenie z 1999 roku ma kilka wyciętych i pozmienianych scen), dlatego lubię ten serial.

Jeszcze apropo Dumy i uprzedznie. Lizzy w książce to żadna "girl power" tylko dobrze wychowana znająca zasady dobrego wychowania i przestrzegająca ich córka dżentelmena, młoda dziewczyna która jest inteligentna i potrafi śmiało wypowiadać swoje opinie. A wrzosowiska kojarzą się raczej z bardziej poważnymi i mrocznymi powieściami sióstr Brontë, niż z lekkimi satyrami Jane Austen, które miały głownie rozśmieszać i skłaniać do przemyśleń. Sama Jane sceny romantyczne w tym filmie by skrytykowała i prawdopodobnie wyśmiała, podobnie jak to zrobiła z powieściami pani Radcliffe w Opactwie Northanger.

beksi

A propos Jane Eyre i twierdzenia, że postać grana przez Ruth Wilson jest dokładnie taka jak w książce zgodzić się absolutnie nie mogę. Gdzież ona miała taką energię w książce? Ale cóż - to moje odczucie.
Co do Lizzy - w filmie nadal jest bohaterką taką jaka jest wg Ciebie w książce: dobrze wychowaną, przestrzegającą zasad, inteligentną i śmiało wypowiadającą swoje opinie, i nie widzę, żeby jej postać odbiegała od książkowego pierwowzoru. Jeśli już można zauważyć jakąś różnicę, to jest być może bardziej temperamentna niż w książce i o to mi chodziło pisząc o pewnego rodzaju "girl power" - Lizzy nie jest spolegliwa jak inne kobiety, chce być samodzielna, mieć własne zdanie. Tyle.

Kończąc temat, bo można by tu dyskutować godzinami: mnie się podobają indywidualne, subiektywne i niewierne co do przecinka interpretacje Joe Wright'a - Tobie nie. C'est la vie ;-)

Bissst

"Gdzież ona miała taką energię w książce?"

Sama Jane w książce mówi pozwól że przytoczę dwa cytaty
„Daremnie byłoby mówić, że istoty ludzkie powinny zadowolić się spokojem: potrzebują działania, a jeżeli nie mogą go znaleźć, stwarzają je sobie." oraz "Kobiety uważa się na ogół za bardzo spokojne istoty, ale kobiety czuja tak samo jak mężczyźni; potrzebują ćwiczeń dla swych zdolności, pola dla swych wysiłków nie mniej, niż ich bracia; cierpią gdy są zbyt skrępowane, cierpią w bezwzględnym zastoju, jak cierpieliby mężczyźni; i ciasnotą umysłu grzeszą ich bardziej uprzywilejowani bracia, którzy twierdzą, że kobiety powinny się ograniczyć do gotowania puddingów, robienia pończoch, grania na fortepianie i haftowania. Bezmyślnością jest potępiać je albo śmiać się z nich, jeżeli starają się robić więcej albo nauczyć więcej, niż zazwyczaj wymaga się dla ich płci”

"Co do Lizzy - w filmie nadal jest bohaterką taką jaka jest wg Ciebie w książce: dobrze wychowaną, przestrzegającą zasad, inteligentną i śmiało wypowiadającą swoje opinie, i nie widzę, żeby jej postać odbiegała od książkowego pierwowzoru."

Wybacz ale w tamtych czasach flirtowanie młodej dziewczyny z mężczyzna, tak jak robi to w tym filmie Lizzy z Wickhamem, było uważane za nieodpowiednie. Podobnie jak spotykanie i całowanie się o świcie na polu ledwo ubraną z obym mężczyzną. Książkowa Lizzy nigdy by nie zrobiła rzeczy, bo wiedziała że świadczyłoby o tym że jest źle wychowana. rzeczy, bo wiedziała że świadczyłoby o tym że jest źle wychowana. Tak postępowałyby tylko jej głupiutkie siostry Lydia i Kitty.
W tym filmie jest tego znacznie więcej.

I to również mój ostatni post zamieszczony w tym temacie do ciebie. Mam wrażenie że poprostuj mamy inne spojrzenie klasyczną literaturę i jej adaptacje filmowe. C'est la vie ;-)

beksi

Nienawidzę edytować czegokolwiek na Filwebie : )
Oczywiście powinno być "Książkowa Lizzy nigdy by nie zrobiła takich rzeczy, bo wiedziała że świadczyłoby o tym że jest źle wychowana. Tak postępowałyby tylko jej głupiutkie siostry Lydia i Kitty."

beksi

W filmie nikt się z nikim nie całuje o świcie ani o żadnej innej godzinie ;-)

Bissst

To taka ironia z mojej strony odnosząca się do tej idiotycznej sceny.

http://media.teleman.pl/photos/470x265/Duma-i-Uprzedzenie-2005.jpg

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones