poza faktem, że Eastwood traktuje Coopera jako swojego mistrza - mianowicie uparcie i konsekwentnie grają ojców córek. Nie wiem, na czym to polega, że twardzi kowboje mają córki, a nie synów, ale już kolejny raz ('Człowiek, którego już nie ma') Cooper ma w filmie córkę.
A Eastwood rozkminia całe życie w filmach relacje ojciec-córka. W realu zresztą Cooper dorobił się jednej córki, a u Eastwooda ilość córek przewyższa ilość synów.
[Może akurat 'Człowiek' na 200% 'córkowy' nie jest, tak po namyśle, bo plącze się tam i syn, ale główne napięcie emocjonalne jest tam na liniach ojciec-córka/syn-matka, między ojcem a synem nie widać za wiele kontaktu. Na pewno o córkach jest 'Teraz i zawsze', 'Casanova Brown' i 'Return to Paradise'. W pewien sposób też chyba 'Drzewo powieszonych'.]
Do filmów 'półcórkowych' również 'Good Sam' dochodzi - grzeczny synek i mała niesforna księżniczka, której tatuś opowiada 'Kopciuszka' przed snem.
P.S. Bardzo pozytywnie pod względem 'synów' zaskoczył mnie ostatnio film 'The Last Outlaw' - Gary młodziak był (1927!) ale zagrał opiekuna małego chłopca z dużym wyczuciem. Układ w filmie specyficzny, bo kowboj luzak zajmuje się bezdomnym dzieckiem, niemniej jest to chyba najbliżej pełnowymiarowej roli ojca chłopaka w karierze Coopera.