W dużym skrócie - prowadzący wywiad niemal automatycznie przekierował dyskusję na westerny, na co Cooper powiedział, że tak, machnął kilka, ale bardzo pilnował się, żeby mieć urozmaicony repertuar. Pochwalił się przy okazji, że trudne sceny w westernach robił bez dublera - wprawdzie połamane kości i sporo szwów, ale lekarze dobrze do kupy zbierali, a po prostu nie wypadało mieć dublera w tamtym czasie.
W ulubionych filmach wskazał nie tyle westerny, co zapomniane już filmy nieme, bo dzięki nim wyszedł na swoje, a potem miał szczęście i udało mu się pokonać bariery w filmie dźwiękowym, w przeciwieństwie do kilku kolegów po fachu, więc te pierwsze dźwiękowe też przyniosły satysfakcję z pokonania trudności.