Źródła podają, że jej ojciec był Egipcjaninem, a matka Włoszką. Aktorka twierdziła, że nie znała ojca (Włocha z Kalabrii), nie nosiła jego nazwiska, a matka wyjechała do Egiptu już po jej urodzeniu. Na scenie zadebiutowała rolą Matki Boskiej w szkolnym przedstawieniu w Akademii Świętej Cecylii, gdzie uczyła się gry na fortepianie. Marzyła jednak o prawdziwym aktorstwie. Choć ukończyła Akademię Sztuki Dramatycznej w Rzymie i publiczność teatralna ją uwielbiała, filmowcy nie mieli jej nic do zaoferowania. "Żeby grać w filmach, trzeba mieć ładną buźkę i niebieskie oczęta" - mówiła kpiąco. A ona nie była pięknością i wiedziała o tym. Wydawało się, że wszystko się zmieni, gdy wyszła za reżysera
Goffreda Alessandrini. Dzięki jego protekcji zagrała w kilku filmach, ale publiczność wolała ją oglądać w teatrzykach rewiowych i podziwiać jej talent komiczny, bo to pozwalało zapomnieć o wojennej rzeczywistości. Anna rozbawiała publiczność, ale prywatnie przeżywała dramat. Mąż ją zostawił, a wkrótce okazało się, że jej ukochany synek Luca cierpi na chorobę Heinego-Medina. Lekarze nie dawali mu szans na przeżycie, a ona nie miała pieniędzy, żeby go leczyć. Nie poddała się. Razem z chorym dzieckiem przedarła się przez zieloną granicę do neutralnej Szwajcarii i umieściła syna w najdroższej klinice w Lozannie. Sama wróciła do Włoch i przyjmowała nawet "ogony" w najgorszych filmach, żeby zarabiać pieniądze na leczenie synka. Pewnego dnia poznała reżysera
Roberta Rosselliniego, który zachwycony jej charakterem i temperamentem powierzył jej główną rolę Piny w filmie "
Rzym, miasto otwarte". Obraz stał się wydarzeniem na skalę światową, a postać, w którą wcieliła się Anna uznano za symbol nowej włoskiej kobiety. Magnani z dnia na dzień stała się sławna i bogata. Dostawała propozycje z całego świata, ale chciała grać tylko u
Rosselliniego. To były jej najlepsze lata. Miała sławę, ukochanego mężczyznę, pieniądze, a jej syn wracał do zdrowia. Nagle wszystko legło w gruzach.
Rossellini poznał
Ingrid Bergman i porzucił Annę. Upokorzona artystka wyjechała do Hollywood i zagrała w specjalnie dla niej napisanej "
Tatuowanej róży". Olśniła Amerykę i dostała Oscara. Na rozdanie nagród przyjechała z synem, który poruszał się już samodzielnie z pomocą aparatów ortopedycznych i głośno się nim chwaliła. W 1972 roku w filmie
Felliniego zagrała samą siebie. Rok później zachorowała na raka, a lekarze po pierwszej operacji uznali, że umrze w ciągu kilku dni. Cała włoska prasa solidarnie milczała, dziennikarze nie chcieli przysparzać jej cierpień. Pisali więc, że wraca do zdrowia, a ona w to wierzyła. Przygotowywała się nawet do kolejnej premiery. 25 września 1973 roku wieczorem po raz pierwszy jej film "
Correva l'anno di grazia" miał być wyświetlony w telewizji. Anna już go nie zobaczyła, zmarła późnym popołudniem. Tę wiadomość spikerka podała tuż przed projekcją obrazu. Miliony Włochów, oglądając ją w ostatniej roli, opłakiwały śmierć aktorki i przypominały sobie zdanie, które często powtarzała: "To takie niesprawiedliwe umierać, skoro już się człowiek narodził".