Nie wiem co ludziom się tak podoba w tym filmie. Historia miłości prosta do bólu i zasadniczo przewidywalna. Film sam sobie stawia problemy, które z miejsca rozwiązuje i wydłuża się niepotrzebnie, a w sumie wszystko jest o niczym. Niby głównym motywem jest film propagandowy, a na drugim planie miłość, czy nawet nie miłość a główna bohaterka i siła kobiet, jakie to rezolutne, niezależne i silne są. Niby kręcą film, niby się tam ktoś zakochał na planie, niby jakieś problemy, niby podstarzały aktor, niby, niby, niby, a w samym filmie niewiele się dzieje. Po roku nikt nie będzie o tym pamiętać i nikt do tego filmu nie będzie wracać, bo historii o miłości jest lepszych jak grzybów po deszczu. 4 z 10.
W tym filmie chodzi o oddanie w pewnym sensie hołdu filmom z lat 40stych. Dlatego w tym filmie wszystko jest takie jak napisałeś, takie jak w filmach z tamtych lat. I właśnie dlatego jest to takie fajne, a jednocześnie pewne drobne wątki są skierowane zdecydowanie do współczesnego widza.