Film jest ofiarą nadinterpretacji. Widzimy ładne zdjęcia i dobrą grę aktorską ale główne wątki są przewidywalne i słabe. To co przytrafi się głównemu bohaterowi i jego rodzinie jest do bólu przewidywalne i powtarzalne. Reżyser na początku niepotrzebnie ciągnie nas przez tą siermiężną farsę. Jeśli chodzi o bohaterkę filmu, która czyta cały książkę... to szkoda gadać. Można się doszukiwać niesamowitych rzeczy. Subtelnych aluzji itd. ale to jest tylko dopowiadanie sobie nieprawdy. Spójrzcie na to w skrócie. To zwyczajna historia rozpuszczonej babki, która w życiu miała wszystko podane na srebrnej tacy i dokonała parę błędnych decyzji życiowych. "Jestem taka biedna i smutna" - poważnie? Rozpuszczona kobieta, która sama nie wie czego chce. Gdyby nawet zeszła się z mężem to zaraz by się okazało że jest coś "nie tak" i znowu by wszystko zepsuła. Tylko postać policjanta jest interesująca i prawdziwa. Pozostałe rzeczy to historie zwykłych słabych ludzi albo zwykłych bandytów/sebixów. TO nie jest thriller to jest dramat zahaczający o melodramat.