Wydaje mi się, że "Zbrodnia i kara" to jedna z tych książek, której nie da się zekranizować w 100% dobrze. Chociażby ze względu na przedstawioną w niej psychikę Raskolnikowa. Mimo to film daje radę, choć nie podobały mi się niektóre zmienione wątki fabularne i przedstawienie niektórych postaci.
Otóż to, książki Dostojewskiego znacznie lepiej się czyta, niż ogląda :)
Zabrakło mi głębi psychologicznej, nawiązań do filozofii chrześcijańskiej (Dostojewski był pisarzem bardzo religijnym, i usuwając, czy chociażby uszczuplając nawiązania do chrześcijaństwa, usuwa się samo sedno powieści), niektóre postaci czy aktorzy oraz pewne zmiany też mi nie spasowały.
Chyba dwie największe wady tego filmu to Razumichin (który w książce był niemożliwie wesoły i optymistyczny, był przeciwieństwem Rodiona, w filmie natomiast lekko mnie irytował) oraz Sonia - nie mam pojęcia, dlaczego zmienili jej charakter. Dwie sceny jak czyta Biblię lub się modli nie oddają jej rozumowania, jakie przygotował dla niej Dostojewski. I kilka drobnych wpadek, które zauważyłam: wezwanie na komisariat jest datowane na 1880r. (akcja powieści dzieje się w 1865r.) oraz krzyż, który trzyma Sonia podczas modlitwy - jest katolicki, co Dostojewskiemu by się bardzo nie spodobało :)
Mimo to film dobrze mi się oglądało. Moim zdaniem John Simm rewelacyjnie zagrał, znakomicie podkreślił kontrast w naturze Rodiona, postać Dunieczki też mi się spodobała. Kilka scen robi wrażenie, chociażby zabójstwo lichwiarki - powtórzę się, ale Simm naprawdę pokazał w tamtym momencie kunszt aktorski :)