Odważny film zrobił Friedkin. Przynajmniej tak się wydaje na początku.
Duszna atmosfera gejowskich klubów, wszechobecne orgie, a od czasu do czasu na ekranie pojawia się jeszcze nóż, oderwana ręka lub wkomponowane sceny porno (choć króciutkie). Tak mieszanka może zszokować. Niestety szybko jednak całość łagodnieje (czyżby producenci po wglądzie w początkowy materiał mieli problem). Szybko robi się z tego prosty jak drut kryminał, gdzie Pacino po prostu śledzi podejrzanych i weryfikuje ich winę.
Największym mankamentem w tym dziele wydaje mi się w sumie sam Al. Film może i odważny, ale Pacino już nie bardzo. Inwigiluje środowisko gejów, a wydaje się cały czas spięty, gdy ktoś go chce zaprosić na spacer od razu ucieka, w zasadzie nie pojawia się tutaj w żadnej prowokującej scenie. Wydaje mi się że skoro przyjęło się taką rolę, to powinno się mieć odwagę by jakoś naturalnie udawać odważnego homoseksualistę, bo wśród panów w lateksie od razu widać że Al to 100% heteryk, a tak nie powinno być.
Ogólnie obejrzeć zawsze można, ba nawet warto, choćby dla klimatu i całkiem ciekawego, otwartego zakończenia. Tyle tylko że miałem nadzieję iż porywając się na kontrowersyjny temat Friedkin zrobić kontrowersyjny film. Jak mówiłem, do pewnego momentu może i jest, ale potem to "Cruising" jest w stanie przerazić najwyżej ultra twardych homofobów.
"Wydaje mi się że skoro przyjęło się taką rolę, to powinno się mieć odwagę by jakoś naturalnie udawać odważnego homoseksualistę, bo wśród panów w lateksie od razu widać że Al to 100% heteryk, a tak nie powinno być." - wobec legendy o wyciętych 40 minutach filmu trudno mi powiedzieć z całą pewnością, ale z tego, co widziałam w filmie, Al rzeczywiście wysyłał sygnały "łapy precz ode mnie". Może towarzystwo było tak zabajerowane klubową atmosferą, że się nie kopnęli... ale musieliby być mocno znieczuleni. Szczególnie biorąc pod uwagę, że policja naprawdę nie była uprzejma dla różowych wtedy. I chyba nadal nie jest.
Dla przecietnego widza, ktory nie jest w tych klimatach spiecie Ala raczej jest normalne. On sam w wywiadach wspominal ze czul sie spiety i nieswojo w tych gejowskich klubach i dzieki temu tak dobrze to zagral. Nie wiem jakie ty prowokacyjne sceny tam bys chcial ale jak dla mnie bylo wystarczajaco. Dodam, ze kolezanka z ktora bylem w kinie parokrotnie chciala wyjsc z seansu zszokowana. Po czym na koncu stwierdzila ze film byl niesamowity i daje mu najwyzsze oceny.
Wracając do tematu co do Pacino pamiętajmy jednak że gra heteroseksualistę które nigdy nie miał przygód z mężczyznami wiec jego spięcie uważam było wpisane w te postać - Inaczej już chociażby gra Arnaldo Santana znając jego przeszłości, w swojej roli wypadł naturalnie, osobiście mi trochę brakowało duszniejszego klimatu nie mnie film jako całość oceniłem na siódemkę.