Mimo że nie odniósł spodziewanego sukcesu w box-officach i był początkiem końca kariery Burta Reynoldsa (odżywionej dopiero dzięki "Boogie Nights"), udał się ten film Alanowi Pakuli. Historia mężczyzny, który próbuje ułożyć sobie życie po rozwodzie z karierowiczką-egocentryczką przykuwa uwagę nie tylko dzięki wybornym kreacjom aktorskim, ale też przez sposób potraktowania tematu. Film mimo że mówi o sprawach ważkich ma też sporo lekkości i humoru (spotkania w grupie rozwiedzionych mężczyzn, niemiłosiernie pretensjonalna Candice Bergen śpiewająca "Better Than Ever", kolacje u brata psychiatry i jego żony), lecz mimo pozornego happy endu pozostawia gorzki smak.
Jill Clayburgh gra tu postać trochę podobną do tych, które z reguły kreowała w swych filmach Diane Keaton i mimo że stworzyła w tym filmie jedną ze swoich lepszych kreacji, to jednak duet Keaton-Reynolds wypadłby moim zdaniem lepiej, byłoby więcej chemii. Choć całkiem możliwe, że Pakula celowo uwypuklił to pozorne przeciwieństwo dwójki bohaterów.
Polecam ten film!