Nie wiem... Może po paru głębszych zrozumiałabym na czym polega żart tego filmu i wysyp pozytywnych komentarzy (jeśli większość, cyt. "zesrałem się ze śmiechu" można za komentarz uznać). Przez chwilę pomyślałam, że może powstał film o takim samym tytule, no ale nie. Chociaż mam cały czas nieodparte wrażenie, że się zgubiłam.
Wczoraj (w dobrym nastroju, nastawiona na pękające policzki i trzymanie za brzuch z wrażeń) obejrzałam "Bad moms" - pisząc wybieram angielską wersję, bo po przeczytaniu "Złe mamuśki" łapię coś jak dreszczyk wstydu i biję się z myślami jak tak wymowny tytuł może kryć za sobą coś innego jak typowa amerykańska komedia wypełniona po brzegi żarcikami o penisie&waginie i kipiąca wyrachowaniem twórców, że "jak pójdzie na to gruby kwit, to musi być hit", hehe. No i jak zwykle intuicja nie zawiodła, a myśli długo się nie biły. Sorry, jak to czytasz i byłeś tym wypróżniającym się ze śmiechu - no, dużo Ci nie trzeba kolego. Może to te śliwki z wczoraj bardziej, pomyśl.
Wiadomo, że te 3 gwiazdki nie wzięły się z dobroci - za grę Kunis, za "toczefele" cieszące oko, za to, że to nie ja miałam brudno pod sobą (nie odpuszczę). No i może jeszcze za to, że Gwendolyn dostała pstryczka w zołzowaty kinol. Dalej, nie zbaczając z tematu, już po tekście "sralis mazgalis" usłyszałam na sali falę napadów śmiechu i powtarzania aż do zapamiętania. Tutaj pierwszy raz pomyślałam "oho, no zdarza się, nie mój poziom żartów i tyle".
Fabuła wtórna i przewidująca, że bardziej się nie da. Mnóstwo ckliwych scen, same stereotypy, wygranie życia = spontaniczne desperackie bzykanie z kolesiem typu alvaro o gładkiej klacie wysmarowanej oliwką. No kumam, mamuśki to jara i niech się bawią, ale jak czytam w opisie "Trzy przepracowane i niedoceniane matki porzucają swoje obowiązki, by doświadczyć od dawna upragnionej wolności" to nie spodziewam się, że ta wolność się na tym zatrzyma.
Wiem, to komedia, wiem - odrealniona, ale ta "najlepsza scena w supermarkecie" to totalna żenada w slow-mo. Klapsy, jedzenie na twarzy, uciekanie przed ochroniarzem - hardkorowy szczyt.
Film może być dobry dla matek, które oprócz dzieci całe życie niańczą faceta, ale nie potrafią sobie wyobrazić innego życia - znajdą chociaż na ekranie parę sposobów i może na czas trwania filmu zmienią światopogląd i zostaną "złymi mamuśkami".
Całej reszcie odradzam.
No dla mnie do pomyslenia, bo i tak czesto wiele filmow jest lekkich, film leci, mozna sie czasem wylaczyc nawet ;-) Jednak ja tez akurat lubie wiele filmow dajacych do myslenia, tak samo ksiazek, choc lekkie czasem tez. Jednak najbardziej lubie chyba thrillery i horrory i to od malego, takze mocne filmy lubie, ze tak powiem i to jest dla mnie rozrywka najlepsza i radosc po obejrzeniu :-) W sumie jest tak, ze to co na ekranie jest to traktujemy inaczej, nawet jak czujemy strach i mozna tak sie tez oderwac od rzeczywistosci.
Dzieki :-)
No nie, następny snob próbujący się dowartościować czego to on nie ogląda... A od Marvela to się proszę z łaski swojej odczepić, bo to że ci się nie podoba, to nie znaczy, że ich filmy nie są świetne ;) Pewnie byś chciał, żeby wszystko było takie jak Watchmen, co?
Jestem tylko głupim lamuskiem, a w necie mogę z siebie robić Tomasza Raczka. Nie odbieraj mi tego.
A zwiastun nowych Avengers wymiata. Może wreszcie będzie to coś fajnego, po ostatnich przeciętniakach.
Odbieram. Jedź sobie po filmach ile chcesz, ale nie obrażaj tych, którym się podobały.
Zarówno Avengers 1 jak i 2 to świetne filmy, mam nadzieję, że trójka i czwórka przebiją wszystko, co do tej pory widzieliśmy w kinie :)
Zdychaj plebsie i idź dalej podniecać się blockbusterami dla gawiedzi.
A Czas Ultrona to co najwyżej średni film i to tylko ze względu na efekty.
Cześć , mogła byś podać kilka tytułów jeśli nie to chociaż tytuł komedii które Cię rozbawiła? Nie że mam coś do Twojego komentarza , każdy ma własne zdanie które może wyrazić ale po prostu jestem ciekaw
Pewnie. Rzadko oglądam komedie, jestem raczej fanką kryminałów, ale mam parę tytułów, które od razu przychodzą na myśl - chociażby "Gliniarz z Beverly Hills" ( w ogóle Murphy sam w sobie jest śmieszny), "Forrest Gump" (nie typowa, ale komedia), z nowszych "Grand Budapest Hotel", no i trzeba wspomnieć o "Dniu świra", "Chłopaki nie płaczą" (sporo polskich tytułów mogłoby się tu znaleźć)... Lubię po prostu jak komedia ma jakąś ciekawą sensowną fabułę a nie tylko ogrom pseudośmiesznych tekścików.
mnie też podobały się wymienione przez ciebie filmy ale na mamuśkach dobrze się bawiłem. Może dlatego że znam to z autopsji
No aż tak bym nie przesadzał, było parę śmiesznych momentów...
Niby to komedia, ale jednak najbardziej mnie drażnił do bólu stereotypowy wizerunek facetów.... Bardzo nie lubię filmów o rodzicielstwie, zawsze są przegięte w którąś stronę... Ale tutaj konkretnie przesadzili... Jedno czego do tej pory się w rodzicielstwie nauczyłem to fakt, że bycie matką jest naprawdę proste, wystarczy że po prostu urodziło się dzieci, dożywotnia bezgraniczna miłość i więź zapewniona... Ojcowie mają strasznie pod górkę, mogą starać się ile wlezie, stawać na rzęsach próbując by najlepszymi ojcami na świecie, ale w ostatecznym rozrachunku i tak wychodzi na to, że i tak jesteśmy skazani na porażkę ponieważ... nie jesteśmy mamą... Matka może być zła, ale zawsze pozostanie matką... Matka może chlać, zaniedbywać dzieci, mogą wylądować w bidulu, a wciąż ja kochają i chcą do niej wrócić... Tego właśnie matkom zazdroszczę, tej niesamowitej więzi, na która czy zasłużyły czy nie, po prostu ją mają, faceci nie mają tak prosto...
Film faktycznie niezbyt wysokich lotów, ale posmiać się trochę przy nim można... Takie wyolbrzymione marzenia umęczonych rodziców... ;)
Bardzo mi sie podobała myśl przewodnia tego filmu, czyli fakt tego, że powinno byc wieksze przyzwolenie na bycie "zlym rodzicem", na popelnianie bledow... Nie jestesmy idealni... Nie ma jednej recepty na wychowanie dzieci, szczegolnie ze kazde jest inne... Rodzicielstwo to jeden wielki eksperyment i jazda bez trzymanki... Qrcze, by jezdzic glupim samochodem potrzebujesz duzo nauki i dokumentu potwierdzjacego umiejetnosci... Rodzicem moze zostac kazdy, bez zadnego przygotowania.... Nikt nie uczy bycia rodzicem, a przeciez stajemy sie w tym momencie odpowiedzialni za czyjes zycie, bez zadnego pozwolenia, przygotowania, rzuceni na gleboka wode musimy sobie radzic z trudami rodzicielstwa...
Na dowcipy zwracałem mniejszą uwagę, ale sam pomysł (i wykonanie) był rewelacyjny. Film ma również super przesłanie.
PS. Jak kogoś pewne żarty (lub raczej - wypowiedzi) odrzucają, bo są "sprośne", to powinien obejrzeć film, jak:
a) dorośnie.
b) wydorośleje (intelektualnie).
Drogi rockmanie, praaaawie udało mi się zapomnieć o tym filmie, ale jeśli już zabrałeś głos w dyskusji... Otóż nie odrzucały mnie żarty z powodu sprośności, a raczej z powodu wrażenia, że właśnie tylko niedorozwojów intelektualnych mogą one śmieszyć, m.in. beneficjentów pincet plus i osoby, które za życiowe osiągnięcie uważają spłodzenie Brajanka. To stan umysłu. Nie trzeba mieć kija w tyłku, wystarczy nie lubić taniego amerykańskiego szitu w moim mniemaniu, ale może jak już dorosnę i wydorośleję to faktycznie zaczną mnie bawić takowe produkcje :) Na pewno wtedy wrócę tu i przyznam Ci rację.
@pec_fw: "... beneficjentów pincet plus i osoby, które za życiowe osiągnięcie uważają spłodzenie Brajanka ..." Aha, jeszcze: "... To stan umysłu ..."
Bez obrazy, ale osoba która gada brednie o 500+, bo nie ma dzieci (a jak ma to i tak bierze), nie jest dla nikogo dobrym dyskutantem.
"... Brajanka ..." Nawiązanie do "Klanu"? Jeżeli tak, to normalnego człowieka tylko śmieszy.
1. Nie dajesz ocen filmów. Przypadek? Nie sądzę ...
2. Mi się film podoba. Koniec, kropka.
3. Wyzywasz? Ośmieszasz się + jesteś trollem.
Z uwagi na powyższe: ciesz się, że cokolwiek odpisałem ... ;)
" ... chodziło mi o paniusie od Brajankow, nie o ciebie, sorka ..."
To nie umieszczaj swojej wypowiedzi, zacytowując (choćby tylko z nazwy) mnie.
Jeżeli jednak to pomyłka, to już nie ma tematu.
Wiesz, mozna sie po treści domyślić, ze to pomyłka. Niektórzy jednak ze zwracania uwagi uczynili polski sport narodowy. I oczywiście, nie ma tematu.