Od lat nie oglądałem tak dobrego horroru. Tak doskonale wykorzystującego wszystko, co zaproponowało w tym zakresie kino gore tego tak zwanego gorszego gatunku. Świetnie łączy to, co dramatyczne, śmieszne, przerażające, ale przede wszystkim rozgrywa tu przed nami śmiałą fantazję o ludzkiej obyczajowości – o tym, czym jest cielesność, seksualność, pożądanie. I ile tu ważnych społecznych kwestii – wiadomo, że tylko punktowanych, bo ma się dużo dziać we krwi, ale jednak, to naprawdę pomysłowe i zaczepne w inteligentny sposób. Poza tym – co rzadko się zdarza w tym gatunku – mamy tu bardzo dobre aktorstwo. I znakomitą muzykę. Scena zabijania przy dźwiękach Blue Öyster Cult to filmowe mistrzostwo! Tak, jest miejsce również na fabularne i logiczne mielizny. Na nudę miejsca nie ma. Naprawdę dobre kino gatunkowe wskrzeszające zacne tradycje sprzed lat.