Pamiętam ten film z dawnych lat, pierwszą i drugą część. Odświeżenie tych dwóch nie było najlepszym pomysłem.
Twórcy 'Wyścigu Cannonball', doszli do takiego wniosku:
Zbierzmy sobie największe gwiazdy muzyki i filmu (które chyba przechodzą właśnie kryzys i zechcą odświeżyć wizerunek), władujmy ich w temat wyścigu (lata 70 i 80 to czasy świetności Road Movies), a czy film będzie się trzymał kupy albo śmieszył, to już walić.
I oto, co mamy. Przez 50 minut ten film to NUDA. Planowanie wyścigu, wątki mniej ciekawe i bardzo nieciekawe. Wszyscy się starają być śmieszni i wychodzi im to tragicznie. Sammy Davis Jr i Dean Martin, ludzie, którzy już za młodu robili karierę na bardzo ale to bardzo kiepskich i nieśmiesznych komediach i poprawnych piosenkach, tutaj pokazują, na co ich stać - czyli na nic. Burt Reynolds i Dom DeLuis (tę gęby fajnie zobaczyć) śmieją się tu z czegoś i śmieją, ale ja nie rozumiem z czego.
Jedynie Roger Moore jest niezły, i wspomniany DeLuis w roli kapitana Chaosa.
Film - pomyłka. Dwójka - to już dno.
Ocena przez pryzmat sentymentu, jednak niestety ta produkcja nie przeszła próby czasu :(
Ale oryginał ma ten klimat, co lubię, a jak ma powstać coś w stylu 'Szybkich i wściekłych' to raczej niczym konkretnym uwagi nie przyciągnie :)