Uwielbiałem ten film za dzieciaka. Czy przetrwał próbę czasu? Sprawdźmy!
Fabuła prezentuje się ciekawie i możnaby pomyśleć, że daje duże pole do popisu i rozwinięcia poszczególnych wątków. Szybko okazuje się jednak, że jest tylko pretekstem do coraz to nowych skeczy. Powiedzmy sobie szczerze, że "Wyścig Armatniej Kuli" humorem stoi. Historia szybko się rozjeżdża, w oczy rzucają się fabularne niekonsekwencje a nad całością unosi się wszechobecny chaos. No cóż, taki to już urok tego filmu. Nie można mu jednak odmówić tego, że faktycznie potrafi rozbawić. Humor może nie jest najwyższych lotów i obecnie pewnie zostałby uznany za wyjątkowo niepoprawny politycznie ale cóż, to jedna z jego największych zalet. Niektóre żarty bawią do łez i widać, że twórcy mieli dużą dowolność i raczej nikt nie przejmował się tym, że "ktoś się obrazi". ;)
Chociaż nie ma się co nastawiać na jakieś wybitne żarty, powiedzmy sobie szczerze. Natomiast ten luźny klimat i odmóżdżające gagi sprawiają, że naprawdę można się nieźle ubawić.
Mówiąc o tym filmie nie sposób nie wspomnieć o niesamowitej wręcz obsadzie! Burt Reynolds, Roger Moore, Peter Fonda, Dean Martin, Sammy Davis Jr., Farrah Fawcett (przeurocza!) czy nawet sam Jackie Chan! Co za gwiazdozbiór! ;) Chociaż trzeba przyznać, że potencjał takiej obsady nie do końca został wykorzystany.
To co również rzuca się w oczy i sprawia, że widz momentalnie się uśmiecha to duża dawka przeróżnych filmowych nawiązań, głównie w formie autoironii. Nieźle to wyszło.
Podsumowując to nadal interesująca pozycja żeby się zrelaksować i pośmiać. Chociaż może czas nie był dla "Wyścigu Armatniej Kuli" szczególnie łaskawy to nadal kawał dobrej zabawy. Chociaż może nie warto mieć jakichś super wysokich oczekiwań. ;) Oczko w górę z sentymentu. ;)