PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=11757}
7,2 6 404
oceny
7,2 10 1 6404
7,2 12
ocen krytyków
Wojna światów następne stulecie
powrót do forum filmu Wojna światów - następne stulecie

Do filmu usiadłem niechętnie, wiedząc czego można się spodziewać po filmie z okresu stanu wojennego. Mimo, że „Wojna światów” mnie nie zachwyciła, to doceniam bardzo to co stworzył Szulkin.

1.Kamuflaż
Szulkin posłużył się bardzo zrozumiałym kamuflażem. Nadał filmowi cech wybitnie amerykańskich. Miasto usiane jest charakterystycznymi proporczykami w barwach flagi USA, w filmie pada stwierdzenie, że „Marsjanie” mówią po angielsku (a nie np. po rosyjsku). Wszystkie hasła, tabliczki informacyjne pisane są w języku angielskim. Nawet na komisji ds. dobrowolnego poboru krwi na stole widać puszkę „7up”. Myślę, że taką stylizacją Szulkin odciął cenzurze linię ataku na jego pamflet. W końcu to nie był film o zaborze radzieckim, a o Marsjanach, w dodatku amerykańskich. A to przecież nie jest zabronione, by szydzić z imperialistycznego mocarstwa. Nie pasuje mi tylko ten „czerwony cukierek” i czerwona taśma, którą zaklejano usta. Motywy wybitnie radzieckie.

2. Aluzje
Akcja kolczykowania od razu wywołuje skojarzenie z kolczykowaniem bydła. Podobne identyfikatory nosili bohaterowie „Seksmisji” Machulskiego. Co więcej, przymusowy znaczek nie jest powodem do dumy. Raczej powoduje konsternację i jest ukrywany. Podobny wstyd wywoływały legitymacje partyjne. Intryguje mnie natomiast numer 614 na klipsie Idema. Z autopsji wiem, że takie numery nie są w filmach politycznych bez znaczenia. Wystarczy poczytać, jakich szpilek nawtykał Bareja w „Misia”. Wracając do meritum, przypuszczam, że bohaterowi Idema nadano cech jakiejś żyjącej osoby: może konferansjera, może spikera. Może w takim razie 614 to numer legitymacji partyjnej jakiegoś dobrego „kolegi” Szulkina?

Odniesień do metod działania PRLowskiej UBecji jest wiele. Milicja, która gwałtem wdziera się do mieszkań. Łamanie ludzi – coś za coś – jeśli chcesz jeszcze zobaczyć żonę to... Przepustka specjalna (light permit) – w stanie wojennym zezwolenie na poruszanie się po ulicach po godzinie milicyjnej (wspominał o tym Tomasz Lipiński w dokumencie „Beats of freedom”). Noclegownia, która bardziej przypominała obóz dla internowanych (dyscyplina, ćwiczenia przymusowe) niż przytulisko. Inwigilowanie ludzi poprzez zbieranie kompromitujących informacji, włażenie z butami w ludzką prywatność. Wreszcie czytelne credo całego filmu: telewizja kłamie. Było to jedno z najczęstszych haseł wypisywanych na murach w stanie wojennym.

3. Cenzura
Liczba i czytelność aluzji jakimi posłużył się Szulkin rodzi pytanie: dlaczego cenzura zgodziła się aby taki film ujrzał światło dzienne? Czy urzędnicy Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk podczas kolaudacji spali, czy może była to banda bezmózgich aparatczyków, którzy nie umieli czytać między wierszami? Pewne wytłumaczenie przedstawia Konwicki w książce „Mała apokalipsa”. Okazuje się, że cenzorami byli też twórcy, krytycy, którzy traktowali swoją robotę jako konieczność, pańszczyznę. „Zrobić trzy rzeczy dla systemu, jedną Władza da zrobić dla siebie” Tak tłumaczyli się „przyjaciele” - pisarze Konwickiego, o których mówi się teraz, że sprzedali swoją twórczość. W tamtych chorych czasach otrzymanie wilczego biletu na pisanie/kręcenie filmów było śmiercią zawodową. Wspominał o tym Jerzy Urban (reportaż: Za kulisami PRLu - Jerzy Urban - królowie życia), który zanim przeszedł na ciemną stronę mocy, kpił z kuriozów państwa na łamach Polityki. Gomułka utemperował go za to dając permanentny zakaz publikacji. Wtedy Urban imał się różnych zajęć, zaś pieniądze z publikacji (pod pseudonimem) odbierali dla niego koledzy. Potem Gomułka odszedł i Urban wrócił do polityki, ale nie o tym mowa.

Szulkin w „Wojnie światów” stąpał po cienkim lodzie. Odniesienie do „przyjaźni” polsko-radzieckiej, Marsjan, jest tak czytelne, że trzeba być ślepcem, aby nie zauważyć tego politycznego kontekstu. Uważam, że cenzorzy również te aluzje właściwie odczytali, ale nie mogli wytknąć i zakwestionować tego Szulkinowi, bo przecież film został tak zakamuflowany, aby chodziło o telewizję, a nie o Marsjan. Było to balansowanie na granicy jawności, w stylu: „Coś bym Panu powiedział, ale nie chcę robić Panu przykrości przy świadkach”. Wszyscy wiedzą o co chodzi, ale nikt tych słów głośno nie wypowie. Jednocześnie Szulkin mógł trzymać cenzorów w szachu, bo ten który wstałby i powiedział jaka jest prawda w tym filmie popełniłby polityczne samobójstwo. Przykład? W filmie Kijowskiego „Kung-fu” dyrektor Nałęcz wspomniał (cytuję z pamięci) „To proste. Nie możemy pokazać, że się boimy”. Jego zwierzchnik natomiast zapytał: „Nie rozumiem, kto się boi? Ja, może Pan, panie Kolego?” Dzisiaj często post- peerelowscy artyści mówią: „Jaka ta cenzura była głupia”. Czy aby na pewno, aż taka głupia?

4. Realizacja
Ten kto siada do „Wojny światów” z nadzieją na rozrywkę winien sobie darować. Szkoda czasu na szukanie efektów specjalnych, bo ich nie ma. Jest natomiast tania i kiczowata scenografia, która bardziej utwierdza w przekonaniu, że PRL znany z „Alternatyw” (w szarym kolorze odrapanych blokowisk) nie umrze, nawet i po roku 2000. A kiedyś wydawała się ta data bardzo magiczną, przełomową, symbolizowała zmiany na świecie.

Trzeba być kompletnym ślepcem, aby zarzucić filmowi, wady realizacyjne. W roku 1981 zrobić film science-fiction? Zabawa w gwiezdne wojny? Że film nie ma orbitalnego klimatu? Że rakieta ląduje do tyłu? Litości. Przecież to film wybitnie polityczny, a science-fiction to tylko forma. Zresztą nie wyobrażam sobie robienia filmu ot tak dla frajdy w czasie, kiedy reglamentowano nawet elektryczność. Na półkach ocet, na ulicach wojsko, na ekranie mundurowi, a reżyser bawi się w inscenizowanie spotkania z kosmitami. Przecież ówczesna rzeczywistość była już sama w sobie kosmosem, inwazją czerwonych Marsjan. Warto zwrócić uwagę na jakość taśmy filmowej - ubytki są zatrważające. To cud, że Szulkin w ogóle miał na czym ten film dokończyć.

W filmie jest parę ciekawych symboli i plastycznych scen. Np. kiedy Idem odnajduje Geę w wannie. Czerwony tiul wywołał wrażenie wanny krwi. Dalej, klasyczna scena, kiedy Idem patrzy w lustro i ostentacyjnie umywa twarz, jakby próbował zmyć ze swojej twarzy winę, maskę zakłamania. Człowiek w peruce – podwójna moralność. Podobnie, scena w barze i towarzyszący rozmowie przekaz z telewizora. Spowiedź w konfesjonale do telewizora. Interpretacji może być wiele.

5.Konkluzja
Film polecam jedynie koneserom, bo jest to utwór ciężki, miejscami nużący, ale wyróżniający się w polskiej kinematografii.

filipmosz

Tam chyba byl life permit, a nie light permit.
Co do rakiet to teraz rzeczywiscie laduja "do tylu", no ale w czasach gdy to pisales SpaceX dopiero zaczynal swoja przygode z podbojem kosmosu.

ocenił(a) film na 4
filipmosz

A postać kobiety w czerwieni (Janda) jaką spełniała rolę w tym filmie pełnym symboliki i odniesień?

ocenił(a) film na 8
filipmosz

"Do filmu usiadłem niechętnie, wiedząc czego można się spodziewać po filmie z okresu stanu wojennego." Widać, że równie niechętnie traktujesz najnowszą historię Polski. Otóż film miał premierę w październiku 1981 roku, natomiast stan wojenny wprowadzono 13 grudnia tegoż roku - dwa miesiące później.

ocenił(a) film na 8
filipmosz

Ktoś tu jest ewidentnie uprzedzony do Władzy Ludowej, i bratniego narodu Radzieckiego. A może nie o Sowietów tu chodziło, ale właśnie o bratni naród Amerykański? Opisane przez Ciebie punkty pasują również i do metod stosowanych przez naszych obecnych przyjaciół zza oceanu.
Zresztą, nawet bez podtekstów, film do dziś się broni, jako wymierzony i demaskujący działania dowolnej telewizji, niezależnie od systemu i władzy która korzysta z jej metod.

filipmosz

Toś nie zrozumiał filmu. :P
Marsjanie wylądowali w 1989 i teraz musimy obchodzić ich świeta, musimmy znac ich jezyk by dostać pracę. Wcześniej "za okupacji" nie musieliśmy znać ruskiego by móc pracowac w Polsce.
Zostalismy podbici przez marsjan/amerykanów tak jak kiedyś zostali czerwonoskórzy w ameryce, teraz trzeba kilkuset lat az juz wszyscy beda mówić tylko w marsjańskim czyli angielskim.

jack79

Ten film to 10/10. Psychologia oglupialego tlumu ,rzadzonego przez TV w dowolnym systemie. Egoizm ludzkich zachowam w permanentnej walce o byt. Próba buntu jednostki z góry bez szans.znakomity epizod Gajosa objasniajacy w czym rzecz.swiat w którym jednostka jest niczym. Za sto lat? Byc może rzeczywistość naszych wnuków.

ocenił(a) film na 9
lszyposzynski___

Tradycyjnie obejrzałam w Nowy Rok. Praktycznie każda scena z dialogiem wzbudza niepokój. Zwłaszcza te z Walczewskim i Gajosem zmuszają do zastanowienia się nad fenomenem sankcjonowania zła przez zwykłe, bezrefleksyjne wypełnianie obowiązków. Ja szacuję, że ta rzeczywistość z uwagi na wszechwładzę mediów już nadeszła.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones