Bądźmy też sprawiedliwi , Margaret tak długo siedziała cicho gdyż Walter był genialnym sprzedawcą i miał talent do marketingu. Póki zarabiał wielkie pieniądze wszystko było w porządku. Wszystko zaczęło się psuć gdy małżeństwo zarobiło fortunę a pseudonim artystki był już znany na całym świecie. Wtedy dopiero Margaret chciała wyjść z cienia. Nie była wcale taka święta. Postawcie się też na miejscu Waltera. Swoje parę groszy też dołożył do tego sukcesu.
Zgadzam się. Bez niego nic by nie zdziałała, on miał dużo charyzmy i sprzedałby piach na pustyni, więc był jej potrzebny w wypromowaniu się. Z drugiej strony, za bardzo fikał i mógłby pójść na więcej kompromisów, np. by żona też eksponowała te nowe, inne obrazy. Podsumowując: gdyby wzajemnie się dogadali i szanowali, mogliby oboje nieźle na tym wyjść. Ale pojawia się kasa, pycha i licytacja "czyja to zasługa". Sporo ludzi traci, bo boi się pochwalić/wypromować kogoś, a sukces chce przypisać sobie.