Nie będę kłamać, obejrzałam ten film tylko ze względu na Davida Bowie. Nie spodziewałam się nadzwyczajnej fabuły... a tu taki smakołyk!
W ''Furyo'' podobało mi się wszystko! Od klimatycznego pokazania zetknięcia się dwóch, skrajnie różnych kultur, przez piękną muzykę, do głównych postaci.
Homoseksualny kontekst dodaje pikanterii a takie kwestie, jak- ,,Padł pan ofiarą ludzi przekonanych o swojej, absolutnej racji... a prawda jest taka, że nikt nie ma racji'' na dobre zapadają w pamięć.
I jeszcze coś, co bardzo cenie w filmach- nieckliwa opowieść o wewnętrznym cierpieniu. W tym wypadku z poczucia winy, powodującego chęć ukarania się... od zobojętnienia, do brawury i poświęcenia- bardziej niż dla sprawy, by odkupić winę i wreszcie poczuć ulgę.
Niesamowity film. Duzo lepszy od amerykańskiego ''Mostu na rzece Kwai'', z którym często jest porównywany.
"Żałuję, że nie potrafię śpiewać" - mówi... David Bowie
zaś pułkownik Lawrence, że:
"Japończycy są narodem zalęknionych ludzi. W pojedynkę nie potrafią nic, więc popadli w zbiorowy obłęd".
WESOŁYCH ŚWIĄT, PUŁKOWNIKU LAWRENCE!
Wesołych Świąt!
https://www.youtube.com/watch?v=LGs_vGt0MY8