Kilka scen wypadło trochę sztucznie. Jak na przykład scena, w której grupa dowiaduje się, że umarł ich nauczyciel - aktorzy strasznie długo czekają z reakcją, a przeciez widzieli jak dostaje zawału i odwozi go karetka i mogli się domyśleć po nietęgiej minie osoby informującej. Całkiem śmiesznie i nieaturalnie wypadła też scena rzucania pracy (choć tu zastanawiam się czy to nie była celowa naiwność tej sceny, podkreslająca zderzenie dwóch światów filmowych: romantycznego i Dogmy).
Mimo kilku niedostatków (które właściwie przestzały być niedostatkami, w momencie gdy dowiedziałem się, że sceny były improwizowane przez aktorów na planie), "Włoski dla początkujących" uznaję za bardzo udany film. Ciężko było sobie wyobrazić połączenie filmu w stylu Dogme 95, czyli jakby nie było nurtu specjalizującego się w sytuacjach ciężkich i etycznie ekstremalnych, z komedią romantyczną. Lone Scherfig świetnie wyszła ta kombinacja. Film po prostu tryska pozytywną energią i optymizmem, a scena w wenecji jest przeurocza.
Świetna komedia romantyczna, niegłupia i mało naiwna.