Potencjał na dobrą historię był ogromny. XIX-wieczny paryski półświatek, "szlachetny" przestępca, trochę romansu. Powinno pójść gładko, zaczyna się nieźle... ale nie. Dostajemy historię płaską, bez emocji, w której jedyne zwroty akcji to przydługie sceny mordobicia rodem z hamerykańskiego filmu klasy B. Za dużo chaosu, za dużo niepotrzabnych scen i bohaterów. Co wnosi postać baronowej...? Kolejna papierowa, bezbarwna bohaterka. Widziałam film wczoraj, ale niewiele z niego pamiętam. 3 gwiazdki za kostiumy i scenografię.