Na początek plusy: Uwielbiam Sherilyn Fenn i tutaj chyba jako jedyna (no dobra - tata z "Różowych lat 70" też daje radę!) nadaje kompletnie jednowymiarowej i papierowej postaci femme fatale głębię i charakter. Reszta to w skrócie: 365 dni gdyby Massimo był schizofrenicznym chirurgiem-impotentem. Szkoda potencjału historii!!