To jest piękny, emocjonalny film o miłości, przyjaźni, bohaterstwie amerykańskich żołnierzy i poświęceniu. Fabuła jakaś tam niby jest. Ot to eksperymenty w opuszczonym bunkrze nad stworzeniem super żołnierza. Niby to nic odkrywczego i było już ze 100 razy ale dalej da się z tego zrobić przynajmniej średnią produkcję albo horror nastawiony głównie na walkę i frajdę z oglądania. Aktorsko jest źle ale tragedii nie ma. To chyba był najmniejszy problem tego filmu. Na plus jeszcze te mutanty które wyglądały całkiem w porządku. Niestety cała reszta to dramat i tragedia. Z początku nawet się to jakoś zapowiadało ale z każdą minutą przybywało żenujących i debilnych scen tak, że w 45 minucie miałem już totalnie dość. Ta dramatyczna akcja ze schodami była mega epicka i powinni ją wyciąć z filmu i dostali by Oskara za efekty i za krótkometrażowy dramat psychologiczny... Tak jak scena gdzie blondyna pierwszy raz ucieka i po jej dogonieniu przez Storma mamy wzruszający dialog. Akcja z tą wodą też mi się bardzo podobała. Najpierw jest tak głęboka, że rów mariański to przy tym pikuś a później koleś w niej stoi i ma wody po pas. Jeszcze na koniec zarzucili epicką batalię gdzie gołoklates Storm walczył z 3 mutantami (podczas gdy jego kolegę mutanty znokautowały, ściągnęły mu koszulę i położyły go spać) i niestety musiał uznać ich wyższość. Bardzo mnie ten film wzruszył i gorąco go polecam 2/10.