że film niby słaby. Pamiętam go, gdy wszedł do polskich kin. Zrobił ogromną furorę. Trzeba pamiętać, że tak kręcono filmy wojenne w latach 60-70. "Złoto dla zuchwałych" również nakręcone jest w tym samym kanonie. Rzeczywiście, to było kino pocztówkowe. Jednak na tej samej zasadzie można by skopać "Rio Bravo", bo nie ma w nim realizmu. Wrażenie robi gra aktorska i obsada. Niemcy mają wyjść na niekumatych idiotów, bo tak ich pokazywano w wielu filmach wojennych.
Co racja, to racja. Ludzie oglądają coś i nawet nie wiedzą, że za jakimś gatunkiem filmu stoją określone konwencje. W głupimi się nie dyskutuje; głupich się omija.
Racja.Sam pamiętam tłumy w kinach.Fajny rozrywkowy film.Trzeba jeszcze pamiętać ,że w tamtych czasach szczytem był kolorowy telewizor marki Rubin a ten film miał bajeczne kolory greckich widoków.
No ale to nie oznacza . że ocena filmu ma być skrajnie subiektywna bo kiedyś telewizor był z reguły czarno biały a wokół szaro i buro ( pamiętam te czasy ). Film się zestarzał a odbiorca dzisiejszy nie ma obowiązku takiego kina doceniać.
Obejrzałem wczoraj "Rekruta" z Al Pacino i tym gogusiem Farrellem. Był inteligenty, może nie za bardzo, ale był. Nie mogę jednak powiedzieć, że był dobry.
Czemu gimnazjalistów? To typowy film wojenny z lat 70-80. Pamiętam, że w tym gatunku zawsze puszczano oczko do widzów. Chyba dopiero Spielberg zerwał z westernowym stylem kręcenia filmów z frontu zachodniego. Dla mnie to odmiana gatunku.
Sam jestem z pokolenia gimnazjum. Film nie jest zły. Tak jak ktoś wcześniej wspomniał został zrobiony w konwencji typowej dla lat, w których powstał. Jeśli ktoś nie zna filmów z tamtego okresu to może go razić jego styl. Obraz się oczywiście zestarzał ale trzeba go oglądać nadal z przymrużeniem oka. Jest w nim wiele nonsensów ale i spora dawka humoru i przede wszystkim przyzwoitego aktorstwa. Jestem też pod wrażeniem zdjęć, zwłaszcza lotniczych.
Zestarzały się wszystkie tamte filmy. Inaczej oglądam "Poszukiwaczy zaginionej arki". Film mnie nudzi i irytuje. Gdy widzę coś współczesnego w tej konwencji, to wyłączam. Zestarzały się okrutnie pierwsze "Gwiezdne wojny". W latach 70. ludzie strasznie przeżywali fabułę, dzieci i dorośli. Dziś to baśń, o której wiadomo, że musi się dobrze skończyć. Ludziom oklepały się pewne konwencje i brzmią jak wyświechtane dialogi Smolenia i Laskowika.
Natomiast trzeba przyznać, "Ucieczce na Atenę" też, że są to filmy znakomicie nakręcone, ze świetnymi kotarami.
Widzę, że inni jednak podzielają moje zdanie. Jednak "Ucieczka" nie wydaje się tak siermiężna jak "Poszukiwacze".
Chłopie, po prostu jesteś już stary, a nie filmy się zestarzały. Dzisiaj też oglądam pierwsze Gwiezdne Wojny jako naiwną bajkę dla dzieci (choć nadal bardzo lubię), ale jakbym to zobaczył mając te 7 lat, to bym się jarał.
Tylko że to nie był film dla siedmiolatków. Oglądali to ludzie znacznie starsi. Dlatego stoję na stanowisku, że pewne konwencje się oklepały.
Poszukiwacze się nie zestarzeli ani w ząb. Gwiezdne wojny też. Obcy też. Miłość i krokodyl też. I przeważająca liczba filmów z tamtych lat też.
Wiesz, że z twojej wypowiedzi wynika, że uważasz współczesna konwencję w filmach widowiskowych - z sieczką montażową, trzęsącą sie kamerą, wciskaniem CGI gdzie tylko się da bez ładu i składu, aktorstwem w większości na poziomie Tatuma, aktorami którzy również w większości pakują i wyglądają jak pastisze Arniego, ale nie umieją nawet dać w dziub, żeby to jako tako wyglądało, stosami trupów zabitych na wszystkie możliwe sposoby w tym poprzez zmielenie bez najmniejszego nawet śladu krwi, bohaterami z których prawie każdy ma albo moce albo jest lepszym wcieleniem Bruce Lee (teoretycznie), a już żadnego nie obowiązują Żadne prawa fizyki, etc. - za lepszą?
Niestety to "efekt padaczkowy" - jak nie ma trzesacej sie kamery i migawek teledyskowych co sekunde - to nudzi sie... tak sie w d... poprzewracalo.
Dla mnie takze Indiana nadal rzadzi.
Bo film może być słaby pomimo tego , że ktoś zna konwencję i ją akceptuje. Powodem może być słaby nieciekawy scenariusz. Gra aktorska w tym filmie nie jest jakaś wybitna, "Kojak" gra tak jak zwykle, prawie tak samo jak w Złoto dla zuchwałych czy Bitwie o Ardeny. Moore nie jest tutaj tak świetny jak w Bondach , Cardinale nie wygląda tak seksownie jak we wcześniejszych filmach itd. Poszczególne sceny nie powalają jakimś wielkim humorem.
Oczywiście inne wrażenie taki film mógł robić u schyłku lat 70-tych i potem w latach 80-tych gdy puszczali go w TV kiedy widz nie miał takiego porównania i przeglądu kina jakie ma dzisiaj.
ps. mam już "swoje" lata więc argument o tym że jestem za młody na takie kino byłby chybiony. Zachwycałem się takimi filmami jako dzieciak ponad 20 lat temu .