Oglądając filmy Frankenheimera miałem wrażenie, że czego się nie dotknął, zamieniał to w złoto. Ma w swojej filmografii naprawdę świetne tytuły. Tymczasem 99 and 44/100% Dead okazał się całkowicie nieudaną parodią kina gangsterskiego / satyrą na takie właśnie kino. Największy problem jaki ma ten tytuł to całkowity brak czegokolwiek śmiesznego, co w komedii jest chyba niedopuszczalne. Z drugiej strony może miał to być film sensacyjny, ale tu również jest słabo, ze względu na totalny chaos w scenariuszu. Owszem pojedyncze sceny są naprawdę świetnie wykonane (ucieczka szkolnym autobusem, początkowy pościg), ale niektóre są całkowicie nietrafione. Następnym problemem jest sam główny bohater. Richard Harris całkowicie nie pasuje do roli amanta / gangstera / bohatera. No i ta jego fryzura woła o pomstę do nieba.
Podsumowując, gdy oglądałem 99 and 44/100% Dead nie wiedziałem, które sceny były na serio, a które nie, żadna natomiast nie śmieszyła ani nie wywoływała emocji. Nudne kino akcji z nieśmiesznymi motywami komediowymi. Nie polecam
Nie oglądałem, a... wierzę!
"Uwikłany" (2000) tego dowodem. Zrobiony tuż po "Roninie" (1998) i ogromne rozczarowanie, ba, nieporozumienie! Czarna komedia sensacyjna, a być może w ogóle komedia nie była konwencją dla Johna Frankenheimera, mistrza nad mistrzów. "Ptasznik z Alcatraz" (1962) to filmowe arcydzieło.