nie no jedynki nie przebił na pewno. Co jest dobrego w tym scenariuszu? Atak na gwiazdę śmierci? Przeprowadzony zresztą tak bardzo bezsensownie, że brak słów? To, że rakiety naprowadzane radarem oni NISZCZYLI flarami, które mają służyć tylko do mylenia tych na podczerwień? W jedynce było o wiele bardziej realistycznie. Cel finałowej walki był jak najbardziej zrozumiały i sensowny. Tutaj mamy Mav`a, który niczym Luke Skywalker leci sobie wąskim korytarzem i trafia w mały otwór wentylacyjny by wysadzić wrogą bazę. Nawet się zwraca do swojego Obi Wana: "Talk to me GOOSE", by ten użył swej mocy i mu pomógł. bez żadnej osłony powietrznej, bez wyprzedającego uderzenia w systemy przeciw lotnicze (które zresztą były też wzięte z kosmosu) i li tylko niszczenie lotniska (co było jedynym sensownym nalotem w tym filmie) Motyw z zestrzeleniem ich i to, że wykradli F-14 to już głupota wyższej klasy. Bardziej to przypomina grę arkade niż film. Sceny ze szkolenia, są najmocniejszą stroną, a najlepsze sceny w tym filmie to te nawiązujące bezpośrednio do jedynki.

Ale trzeba przyznać, sceny lotnicze wgniatają w fotel i już dla ich samych warto pójść do kina.

Zastanawia mnie niesamowicie, jak ludzie dają takim filmom 10/10. Taka ocena oznacza, że lepiej być nie może. Że to maksimum, wyczerpany temat. Arcydzieło! Coś unikalnego.

A tu przecież mamy do czynienia z dobrze zrobionym ale odtwórczym filmem, momentami głupim, do bólu przewidywalnym. Nie mówię już o tym że bohaterowie płascy i nudni.

Na prawdę nie może być lepiej? To już arcydzieło? Maksimum? Aż tak zaniżamy kryteria?