który powinien oczywiście dostać Avatar, jest największą pomyłką od czasu, kiedy to tę nagrodę dostał Zakochany Szekspir zamiast Szeregowca Ryana. Ale 8/10 się należy.
Może co najwyżej w kategorii "bajka dla dzieci". Nie przepadam za pretensjonalnymi komediami SF, a do tego gatunku należą Bękarty...
Avatar oscara za najlepszy film? Przepraszam, za co? Za efekty? Nie można dostać oscara dla najlepszego filmu za SAME efekty.
Nie za efekty jako takie, tylko za przełom technologiczny w kinematografii. To nie jest "jakiś tam film SF", jeszcze jeden z wielu. Inne aspekty - fabuła, gra aktorska - na pewno nie są idealne. Ale warsztatowo to jest krok milowy w rozwoju kina.
"nie są idealne" to dość pobłażliwe stwierdzenie.
Krok milowy? Może i tak. Pytanie tylko, czy w dobrą stronę.
A kino to jest właśnie ta "fabuła, gra aktorska". To nie nagrody stowarzyszenia ekspertów od efektów specjalnych.
no tak, dobra fabuła już się nie liczy tylko lanie krwi hektlo litrami, tani morał i kilka "ślitaśnych" efektów specjalnych ...
a dlaczego nie? Dystrykt 9 bije na głowę Avatara pod każdym względem. Ciekawe i nowatorskie podejście do sci-fi poprzez wplecenie wstawek paradokumentalnych, znacznie bardziej dojrzała historia, przesłanie, do którego trzeba dojść samemu, a nie jest podane pod nos jak w Avatarze, niesztampowy główny bohater, któremu daleko do ideału, brak kastracji filmu pod PG-13 (wojna bez krwi? Żołnierze nie rzucający bluzgami? Proszę... to jak jakiś teatrzyk), IMO lepsze efekty (porównajcie sobie obcych z Dystryktu i Avatara; ci drudzy momentami są tak sztuczni, że to aż boli. W dodatku w D9 jest sporo rekwizytów i prawdziwa scenografia - znacznie bardziej klimatyczne niż CGI), poważniejsza i przede wszystkim oryginalna tematyka. Nawet muzyka wydała mi się bardziej interesująca. I jeszcze jeden powód, dla którego trzeba paść na twarz przed Neillem Blomkampem - zrobił ten film za "nędzne" 30 milionów.
Dystrykt 9 - genialny filmy, jeden z najbardziej oryginalnych filmów ostatnich lat
"Dystrykt 9" bardzo, ale to bardzo mi się podobał. Wyleciało mi z głowy, że ubiegał się w tym samym roku. No cóż, tym gorzej dla Hurt Locker... ale trzeba było Cameronowi utrzeć nosa, więc Oscara musiała zgarnąć jego była. Nie opłaca się zadzierać z Koszerną Amerykańską Akademią Filmową, ot co. :)
I dlatego jego była dostała jeszcze BAFTę, nagrodę DGA, Critics Choice Award i bodajże 17 (!) nagród od rozmaitych pomniejszych stowarzyszeń krytyków (gł. amerykańskich, ale też brytyjskich i irlandzkich)? Trochę się to qpy nie trzyma... A Oscara za film roku powinien był dostać "Poważny człowiek" Coenów!