W zamyśle miał być klimatycznym obrazem Neapolu lat 80-tych i biografią żyjącego tam chłopaka, który przeżywa smutki i radości. Z tym, że wyszła z tego bezpłciowa i mdła kupa.
uuuuuu, pomiedzy Asasynem a tym zalosnym gniotem jest ogromna przestrzen a w niej chocby Pozegnanie z Afryka, Lost In Translation, 21 gramow, Crash (Miasto gniewu). Tutaj jest tylko nuda i plejada debilnych postaci.
To kino autorskie. Czyli jeden autor wie, o co chodzi. Takie filmy robi się dla samego siebie. Do tego mnóstwo udziwnień, dlatego sporo osób ocenia wysoko, żeby nie wyjść na buraków.
Moim zdaniem jest to film o dorastaniu. Szukaniu drogi dla siebie (chęć bycia filmowcem), o pierwszych doświadczeniach erotycznych, o przyjaźni, o relacji z bratem i o własnych tragediach, które mogą przyćmić nawet zdobycie przez Napoli mistrzostwa Włoch. Na pewno w zrozumieniu pomaga znajomość kontekstu piłkarskiego tego filmu, kim dla Neapolitańczyków był Maradona oraz jak ważna dla Włochów jest piłka nożna. Kino autorskie a szczególnie Sorrentino nie opowiada historii od a do z. Nie znajdziesz tutaj logicznej ciągłości fabuły czy klasycznej konstrukcji początek - rozwinięcie - koniec. Takie filmy się przeżywa, odbiera i albo się to lubi albo nie.