ale nie z racji tego, że jest japoński i w jakiś sposób egzotczny (bo egzotyki raczej mu brakuje), ale dlatego że reżyser nie zachował tu koniecznych proporcji. Film wydaje się przeładowany. Reżyser jak gdyby starał się zrobić jak najlepsze wrażenie na widzach przeładowując fabułę scenami akcji, w myśl idei ilość równa się jakość, ale zapomniał jednocześnie o budowaniu napięcia. Od samego początku atakują nas sceny "grozy" i na dobrą sprawę nie ma chwili przerwy, nie ma więc czasu na zbudowanie w umyśle widza obrazu zagrożenia. Praktycznie każda osoba którą ujżymy ginie przed końcem filmu a kolejne ofiary padają jak muchy.
Druga sprawa, raczej oczywista, to wtórność tematu i jego płytkość. Zły dom, umęczone dusze pałające zemstą, to opowieści opowiadane przy ognisku na harcerskim biwaku i trudno wycisnąć z tego coś nowatorskiego.
Sam film z pewnością zły nie jest i wielbiciele horrorów z przyjemnością powinni go obejrzeć, jednak mankamenty sprawiają że po seansie szybko odejdzie w niepamięć.
6.5/10