Film z pewnością nie jest komedią, tylko bardzo poważnym dramatem politycznym. Wbrew opisowi Filmwebu nie opowiada też o wyborach prezydenckich, ale o prawyborach, w których podczas konwencji w Los Angeles delegaci partii (domyślnie: Republikanie, ale nie jest to wprost powiedziane) ze wszystkich stanów wybierają swojego kandydata. Liczą się w zasadzie tylko dwaj, jeden pozbawiony wszelkich skrupułów (Cliff Robertson), drugi bardziej idealistyczny (Henry Fonda), przy czym obaj zabiegają o oficjalne poparcie byłego prezydenta (Lee Tracy, nominowany za tę rolę do Oscara).