Film ma bardzo niebezpieczne przesłanie. W pewnym momencie jedne z głównych bohaterów mówi, że nie ma złych i dobrych, że są po prostu ludzie. Nie sprawdzałem, czy w oryginale postać wypowiada się w ten sam sposób. Jak to nie ma złych i dobrych? Czy seryjny morderca jest dobry? Czy dealer prochów, sprzedający towar nieletnim jest dobry? Czy Hitler był dobry? Czy Kaczyński jest dobry? :-) No, dla mnie jednak nie. Zło jest złem i należy z nim walczyć i piętnować, a nie przymykać oko.
W dużym skrócie chodzi o kwestię mizoandrii (nienawiści do mężczyzn ze względu na ich płeć) w "Rio 2". Część widzów uznała bowiem tę produkcję za obraźliwą i anty-męską. Swego czasu głośno było o jakimś gościu z Youtube'a i jego bardzo negatywnej recenzji. Nie będę wymieniać jego nazwiska, bo ten człowiek sam okazał się seksistą i rasistą, ale w kontekście tej animacji akurat miał trochę racji.
Cały film opowiada o tym jak główny bohater poświęca wszystko dla swojej partnerki, cierpi w nowym terytorium gdzie nikt go nie szanuje, a na koniec i tak słyszy od swojej lubej (córki lidera stada swoją drogą), że jest egoistą.
Całości towarzyszy motto "Happy wife happy life", które w kontekście tej fabuły sugeruje, że ty musisz szanować żonę, ale żona nie musi szanować ciebie. A przecież szacunek powinien być obustronny! To wygląda bardziej jak toksyczna relacja niż prawidłowo funkcjonujący związek.
Takie "przesłanie" w moim odczuciu dobija i tak już słabą produkcję. Szkoda, bo pierwsze "Rio" może nie było wybitne, ale da się obejrzeć.
PS. Przepraszam, że się tak rozpisałem, ale nie potrafiłem krócej!