Aktorska bomba! Ale ma rację M. Prymas, takie filmy cofają nas o dziesiątki lat. Niepełnosprawność skoncentrowana na kalectwie, na tym, czego brak, na stereotypach, które powinien dawno przyprószyć kurz. Bariery, nietolerancja, niechęć i antropogeniczne okrucieństwo. Piętnowanie już było, tę lekcję odrobiliśmy. Na szczęście postaci Julki i Renaty, mimo fabuły, pokazują coś poza - i to jest drugi wymiar tego filmu. Unosi się, niczym poezja, nad topornym podaniem golonki do piwa.
Jeśli owo cofanie rozumieć tak, jak tu opisujesz - może nie rodzi to uczuć miłych, ale za to te prawdziwe. To także też od miejsca i ludzi zależy, jak się o kimś/o czymś myśli. A to, co zostało przedstawione w filmie, stosunek otoczenia, które przywykło do swej "maskotki" i w określony sposób ją traktuje, jest prawdziwe. Tak też wygląda życie. Na szczęście nie moje, ale znam kilka przykładów osób z moich licznych szpitalnych wędrówek, których historia mogłaby być kanwą kolejnych takich "Sukienek".