Anthony Quinn po raz kolejny udowodnił, że był wspaniałym aktorem. Postać Stradivariusa przedstawił w sposób doskonały. Rozpacz człowieka (artysty) rozkochanego w muzyce, który nie może grać i poświęca swoje życie na poszukiwanie doskonałego dźwięku (co mu się udaje) pokazana została w sposób perfekcyjny. Z pewnością przypomina trochę dramatyczną historię Beethovena (Z kreacją Gary Oldmana)
Pokusiłabym się o stwierdzenie ,że mimo wszystko widywałam już w swoim życiu leprze produkcje z tego gatunku ale tym co mnie osobiście najbardziej zachwyciło i zaczarowało w filmie "Stradivarius" jest bez wątpienia jego ścieżka dźwiękowa,której wysłuchanie polecam wszystkim wiernym miłośnikom skrzypiec i innych instrumentów strunowych a także ludziom pragnącym dopiero się w ich brzmieniu zakochać.