PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=94188}
7,6 416
ocen
7,6 10 1 416
Stan nieważkości

Maciej Drygas zmierzył się z wielkim tematem - radziecką kosmonautyką. Z wypowiedzi posiwiałych zdobywców kosmosu, unikalnych, zapierających dech zdjęć wydobytych z archiwów stworzył skondensowaną epopeję dokumentalną. My znaliśmy ich z pierwszych stron gazet, telewizji. Tu wystepują w pełni swojego człowieczeństwa. Bohaterowie filmu Drygasa oglądają się z nostalgią nie za ZSRR, a za mitem XX wieku...

opis użytkownika

Któż nie chciał lecieć w kosmos? Dopóki były to tylko marzenia, wycieczki w przestrzeń międzyplanetarną pobudzały wyobraźnię, jak wszystko, co niedostępne, a może jeszcze bardziej. Gdy stawały się rzeczywistością interesowały nadal, choć już z niepokojem, bo trudno było nie wiedzieć, jak silnie są związane z wyścigiem militarnym zmierzającym do samounicestwienia ludzkości. Inaczej w Związku Radzieckim - tam były spełnieniem snów o imperialnej potędze, skromnym zadośćuczynieniem za jakże ciężkie życie. Poczucie dumy narodowej jest wypróbowanym lekarstwem na wszelkie dolegliwości codziennego życia.
Kosmonauci, z którymi rozmawia Drygas, mają własny powód do dumy. Dążyli do celu i ten cel osiągnęli. Jak ciężko za to zapłacili, za chwilę się dowiemy. Na razie opowiadają o wrażeniach, jakich doznali po opuszczeniu naszej planety. My i wszechświat, wokół bezkresna przestrzeń, gwiazdy - choć to tylko materia, w tym stanie skupienia budzi refleksje cokolwiek metafizyczne. W dole ziemia, zarys lądów, oceanów, kontynentów. Ale już nie przyciąga siłą ciążenia. Stan nieważkości - czyż nie jest on jednak złudzeniem? Myśli bez przeszkód wracają na porzuconą ziemię. Buntuje się także ciało, ono ma swoje wymagania, stan nieważkości ich nie przekreśli.
Szczególnie dramatycznie wyglądają kolejne etapy przygotowań, to, co się działo, zanim ich wystrzelono w przestworza. Niezwykle ciężki i żmudny trening - to jednak normalne przygotowanie, jakiego należy się spodziewać przy tego rodzaju ekstremalnym doświadczeniu. W pewnym jednak momencie odczuwamy uderzające zachwianie proporcji. Przecież to człowiek wymyślił i skonstruował te wszystkie niezmiernie zmyślne urządzenia, maszyny, żeby służyły jego dalekosiężnym celom. Tymczasem oglądamy coś przygnębiająco odwrotnego: ludzi już nie ma, triumfuje zimna technika, której trybikami stają się ponoć żywe istoty, zarówno te przy sterującym pulpicie, jak i umęczone ciała poddawanych torturom przyszłych zdobywców kosmosu. Nieliczni wytrzymają, organizm innych odmówi posłuszeństwa. Ale to nie współczucie dla ofiar organizuje całe doznanie; najbardziej uderzający jest obraz całego mechanizmu. Jak gdyby był on we władaniu gigantycznego komputera, który złośliwie chichocze sterując spektaklem skrajnej alienacji, odsłaniającej problematyczność tożsamości człowieczeństwa. Dostrzegamy ukryte znaczenie określenia "stan nieważkości": to stan, w którym przestają obowiązywać wyobrażenia i wartości tradycyjnie wiązane z pojęciem człowieczeństwa.
Jest jednak ciąg dalszy tego dramatu. Doświadczenia medyczne, którym podlegają kandydaci na kosmonautów przekraczają granice usprawiedliwienia potrzebami projektu. O ile treningowe opresje mogły i mogą w takiej czy innej formie zdarzać się w każdym systemie politycznym, o tyle tutaj nie mamy już wątpliwości, że jesteśmy na terenie państwa totalitarnego, z właściwym temu systemowi sposobem traktowania życia ludzkiego. Odpowiednie potrzeby zawsze się znajdą, medyczne eksperymenty mogą służyć rozwojowi takiej czy innej gałęzi medycyny, ale podobne usprawiedliwienia mieli także nad podorędziu hitlerowscy zbrodniarze w lekarskich kitlach.
Śmiertelne ryzyko wpisane jest w ten zawód. Katastrofy pojazdów kosmicznych zdarzają się wszędzie, gdzie prowadzone są tego rodzaju eksperymenty. Im bardziej są one ponad stan cywilizacyjny i gospodarczy kraju, im większa presja prestiżu i wyścigu z silniejszym przeciwnikiem - tym częściej się musiały i muszą zdarzać. I zapewne w Związku Radzieckim, którego przewaga polegała właśnie na swoistym "stanie nieważkości", czyli braku respektu dla wszelkich przeszkód natury moralnej, musiało ich być wiele. Swoistością była jednak nie ilość katastrof, ale fakt, że poza nielicznymi, których ofiarą padali bohaterowie, prawie nikt, poza świadkami, o nich nie wiedział. Materiały filmowe, do których dotarł Drygas mają charakter - w języku mediów – sensacyjny. Nie dla sensacji jednak autor je przedstawia. Jest to część przedostatnia coraz to bardziej gęstniejącej opowieści - destrukcji mitu radzieckiej kosmonautyki.
Częścią ostatnią jest dzień dzisiejszy Bajkonuru. Po ziemi walają się wraki niejasnych urządzeń, które mogą być częściami rozbitych pojazdów, wokół panuje atmosfera opuszczenia, zawiedzionych nadziei, pustki. Kresowi iluzji, snów o podboju Kosmosu, a przy okazji i naszego świata nie towarzyszy w filmie Drygasa choćby cień triumfu. Była to bowiem iluzja znaczona ludzkim wysiłkiem, wyrzeczeniem i cierpieniami.

opis dystrybutora dvd

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones