Zaskakująco bezpłciowy thriller od Davida Mameta. A raczej kilka filmów w jednym, bo spektrum zagadnień, jakich się tu dotyka, jest znacznie szersze niż ogólna etykietka "dreszczowca": znajdzie się miejsce na political fiction, opowieść o honorze i zasadach (sic!), jak i elementy buddy movie. Niestety, żaden z tych wątków nie wybrzmiewa tu należycie, każdy potraktowany zostaje "po macoszemu", żaden też nie wzbudza większych emocji. Korupcja na najwyższych szczeblach władzy to temat ograny do bólu i Mamet nic nowego w tej kwestii do powiedzenia nie ma. Gdzieś tam w tle majaczy też straszak w postaci handlu żywym towarem, ale co z tego? Najważniejszy w tym wszystkim wydaje się być główny bohater, dzielny agent służb specjalnych, odtwarzany przez Kilmera. Prawy, niezłomny, ale i poharatany przez życie. Mówiąc krócej: grubo ciosana postać, o której, na dobrą sprawę, nie wiemy nic. Taki też jest cały "Spartan" - schematyczny i rozegrany w letniej temperaturze.