lol piękne podsumowanie. ten Pan w dodatku preferował niezwykle zjawiskowy styl walki polegającej na duszeniu (się i innych) oraz czołganiu. W dodatku robił dużo nieprzemyślanych rzeczy - np wyrzucał napalone kobiety z mieszkania, rozmawiał z martwym bratem, nie zabijał ludzi, którzy mogli go rozpoznać, nie zamykał za sobą drzwi do mieszkania (ale tylko kiedy kobieta była już w środku), choć zawsze gasił światło (zwłaszcza jak jego znajomi już nie żyli), nosił też ze sobą latarkę, linę wspinaczkową i karabińczyki (w końcu szturmowanie masarni to wyzwanie) i dał się dźgnąć w udo sześciolatkowi wielkim rzeźnickim nożem.
jak jak dla mnie to w tym filmie minusem było dosłownie wszystko, nawet krew. Jak ktoś liczy (jak ja kiedyś:/) na jakąkolwiek akcję to się przeliczy

moją absolutnie ulubioną i prawdziwie magiczną sceną to ta, w której okazuje się, że TEN SAM dziadek który na początku filmu dawał sobie w żyłę a potem grał na akordeonie to.... (uwaga spoiler!!) OJCIEC jednego z gangsterów!!! LOL!!!11!!!!!! toż to normalnie nieprzewidziany zwrot akcji lepszy niż Fightclub i Szósty zmysł razem wzięte!

:/ WTF..... postaram się zapomnieć i żyć dalej normalnie - ocena: 3/10

To prawda, jak na Koreańczyków to to było - marne. Pomysł świetny i zapowiadał się naprawdę kawał dobrego filmu, na miarę Krwawego Karnawału chociażby. A wszyło jakieś nie wiadomo co, co wszystko ładnie ujęliście w swoich wpisach. Niby było dramatycznie, ale cały ten dramatyzm bez emocji. Krew się leje, trup ściele gęsto, zwrot akcji goni zwrot akcji a ja ziewam. Coś poszło nie tak.