oglądałem chyba z 10 razy i zawsze znajduję w tym filmie coś nowego,
porównania do "Między Słowami" ? to jest jej styl robienia filmów
nic dodać nic ująć - pamiętacie co było z pulp fiction Quentina
- pojechał do Cannes i jak wrócił z nagrodą Amerykanie obejrzeli jeszcze raz i....
- wracając do "Somewhere", żeby zrozumieć ten film trzeba spełnić tylko 1 warunek
- zdjąć klapki z oczu.
Nic dodać, nic ująć. Jeden z moich ulubionych filmów, zaraz za "Między słowami". ;)
Amen, szkoda jedynie, że niewiele osób chce otworzyć oczy na tego typu kino,doceniając piękno i wartość, które nie zawsze muszą być banalnie oczywiste- film oglądałem bodaj dzień po premierze, wieczorem, w centrum co prawda zacofanej i w zasadzie pod każdym względem syfiastej, ale jednak 3mln aglomeracji i byłem jedną z dwóch osób na sali ;-D
Ja jestem przywiązana do moich klapek, pasują mi do sznurowadeł, ale porównanie do Pulp Fiction chyba ciut chybione, "somewhere" nie jest ani trochę nowatorski, coś tam demaskuje, ale chyba nie więcej niż właśnie wcześniejsze"między słowami".
Nie wydaję mi się też, żeby na film składały się prawdy niebanalne i szczególnie złożone, trochę już nudzi anatomia gwiazd, z wierzchu blichtr, a w środku depresja, nie wiem ile można jeszcze z tego wyciągnąć.
Bardziej podobał mi się treściowo jakoś tam zbliżony "Zapaśnik", i wcale tak bardzo nie oddalone treściowo "Powiększenie" Antonioniego.
Farba, nareszcie się z Tobą zgadzam. ;) Nie w 100% ale jednak. Nie rozumiem skąd porównania do "Między słowami". Tam udało się złapać w kamerę jakąś tęsknotę, coś niedopowiedzianego, jakąś pustkę. A tu? Gdzie? od początku wiało monotonią. Myślałem jeszcze, że zatrudnienie tak nieprofesjonalnych rurkowych bliźniaczek później się wyjaśni, ale ja choć nie jestem celebrytą też bym zasnął na ich występie. W ogóle tych kilka ułamkowych scen z przebywania z córką miało mu wywrócić życie? Proszę was. One były równie mało porywające, jak sceny "znużenia" bogactwem. Dałem 4 tylko za to, bo lubię Dorffa i mała była sympatyczna. Reszta była nudna.