Chodzi mi o scenę po wypowiedzeniu szóstego życzenia, żeby matka nigdy nie popełniła samobójstwa. Mamy alternatywną rzeczywistość, w której są młodsze córki i cała kolekcja obrazów. I jak na jednym obrazie pojawia się pozytywka to główna bohaterka dostaje amoku i resetuje cały film. Kompletnie nie rozumiem tego wątku, co jest zaskakujące, bo fabuła filmu jest raczej prosta jak koncepcja cepa.
Mam wrażenie że od szóstego życzenia wszystko się w scenariuszu posypało, absurd goni absurd i aż miałem ochotę przybić sobie facepalm. Chyba tylko końcówka go uratowała, bawiąc się trochę konwencją z „Oszukać przeznaczenie”.
W pewnym momencie w filmie pada wyjaśnienie, że po 7 życzeniu pozytywka zabiera duszę. Główna bohaterka chyba o tym zapomniała ale uświadomiła sobie, że to właśnie pozytywka jest winna śmierci jej matki.
W sensie, że mama wypowiedziała siedem życzeń a potem pozytywka uznała, że czas na samobójstwo? Mało spektakularne, inne śmierci były raczej pomysłowe.
przytoczono historię jakiegoś gościa, który wygrał na loterii, ożenił się ze szkolną miłością a na końcu gdy wszyscy zaczęli umierać postradał zmysły. O czym my w ogóle rozmawiamy, ten film jest tak beznadziejny że wystarczająco dużo czasu straciliśmy oglądając go by jeszcze się doszukiwać logiki.