Kontynuacja "Scanner Cop" to właściwie podobny film z podobnymi wadami i zaletami. Środek ciężkości jest ten sam.

O ile w pierwszym filmie skupialiśmy sie na protagoniście, (w tym filmie wciąż jest nim Sam Staziak) tak tutaj więcej uwagi poświęcono antagoniście. W tej roli znów ktoś kto zna sie na rzeczy. Poprzednio był to Richard Lynch, teraz mamy Patricka Kilpatricka, który do ról psychopatów nadaje się idealnie.

Nawet w poprzednim filmie zostało powiedziane że Skaner musi brać Efemerol, bo inaczej rosnąca w nim siłą telepatii doprowadzi go do obłędu. W tym mozemy to podziwiać na własne oczy.

Pod względem intrygi, fabułą już znacznie oddaliła się od klasy B i została chyba zainspirowana jedną z końcowych scen z drugiej części "Skanerów". Fabuła ma takie samo tempo jak w poprzednim filmie, pod tym względem niewiele się zmieniło.

Jedynym problemem filmu jest to że o ile jedne rzeczy zrobione zostały lepiej, to jednak błędy poprzednika są tutaj jeszcze bardziej widoczne. Aktorzy pod czas skanowania robią jeszcze głupsze miny, akcentują wszystko komicznym wręcz ryknięciem na koniec, co samo nasuwa pewne skojarzenia.

Wróciły błędy logiczne (skanowanie bomby, podnośnika i kamery). Pozostał też irytujący dźwięk skanowania. Był w pierwszym filmie, tutaj jest go jeszcze więcej. W wielu scenach mogłoby go nawet nie być, bo widz i tak domyśliłby sie o co chodzi. To może doprowadzić człowieka do migreny.

"Scanner Cop 2" to kontynuacja na poziomie poprzednika. Ciężko powiedzieć coś nowego. Polecam tak samo jak pierwszy film.