PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=840945}
6,2 10 095
ocen
6,2 10 1 10095
7,4 27
ocen krytyków
Saint Maud
powrót do forum filmu Saint Maud

Jestem na świeżo po seansie "Saint Maud" i tak realnie nie wiem, co mam napisać, bowiem film choć klasyfikowany jest jako horror, to tak prawdziwie chyba jednak do końca nim nie jest. Nie jest to rollercoaster, jak "Shutter Island", gdzie jesteśmy bombardowani psychodelicznymi, sennymi wizjami bohatera, nie jest to chwytający za gardło kolejny satanistyczny film grozy, którego zadaniem jest wzdrygnąć widzem. To miarowa, jednostajna opowieść, którą zdecydowanie można postawić w szeregu z "The Witch" Roberta Eggersa, "Hagazussą" Lukasa Feigelfelda, "Dziewiątą sesją" Brada Andersona a nawet z polskim "Listopadem" Łukasza Karwowskiego (szkoda, że jego filmy nie poszły stylistyką właśnie w stronę produkcji z Marine Delterme w roli głównej, bowiem ten film uważam za całkiem spoko zrealizowane kino grozy z kraju nad Wisłą).

Oprócz estetyki oraz stylu realizacji, opierającym się na jednostajnym tempie akcji, pełnometrażowe dzieło reżyserki Rose Glass z trzema ostatnimi wymienionymi przeze mnie filmami łączy coś jeszcze - to kolejna rozprawa nad ludzką psychiką oraz tym, jaka potrafi być krucha w obliczu doświadczonych traum, samotności, potrzeby akceptacji i roli religii w tym wszystkim (z filmem Karwowskiego łączy nawet podobny początek i koniec!).

Oto młoda pielęgniarka, Katie (Morfydd Clark) nie jest w stanie uratować pacjenta w szpitalu na swojej zmianie. Niby w szpitalu to nic nowego. Ot, ktoś się rodzi, a ktoś umiera, czasem niekoniecznie ze starości. Doświadczona tym przeżyciem dziewczyna postanawia porzucić dotychczasowe zajęcie. Staje się gorliwą katoliczką, zmienia swoje imię na Maud oraz dostaje posadę pielęgniarki paliatywnej w domu umierającej na chłoniaka, nie mogącej już chodzić 49-letniej, byłej tancerki Amandy Kohl (Jennifer Ehle). W ostatnich miesiącach swojego gasnącego życia, Amanda chce korzystać z niego, ile tylko się da. Maud za swoją misję obiera nawrócenie swojej podopiecznej.

Już chyba po takim opisie widać, że film nie ma zadatku na bycie kolejnym odmóżdżaczem na wieczór. Nie jest też specjalnie zawiły, nie ma tu ukrytego drugiego dna ani zagadek od reżysera, tak jak choćby miało to miejsce w "Hereditary". Nie jest też przesadnie długi - 85 minut zupełnie wystarczy, by sprzedać nam rzeczową historię, która pomimo swojego tempa akcji nie nuży.

Maud to dość samotna i zagubiona dziewczyna, która szuka ucieczki w Bogu. Jej relacja z Nim ukazana w filmie dla niektórych może dla niektórych uchodzić za coś obrazoburczego. Stany ekstazy bohaterki zahaczają niemal o orgazmy, a ona sama na dodatek umartwia się jak tylko może. Coraz bardziej zaczyna stronić od ludzi, jednocześnie paradoksalnie szukając z nimi kontaktu. Jej więzi powoli zaczynają się rozpadać, a gdy poprzez awanturę na przyjęciu traci pracę, jeszcze bardziej zagłębia się w swojej alienacji, w której Bóg wydaje się jej jedyną ucieczką. Tylko czy Maud miała faktycznie kontakt z Bogiem?

Moim zdaniem nie, bowiem jeśli spojrzeć na takie detale, jak przesuwający się i spadający krzyż z szafki, to zbyt wiele filmów grozy przyzwyczaiło już nas do wiedzy o tym, z czym tak naprawdę bohater/zy mają w takim wypadku do czynienia. Scena lewitacji bohaterki w swoim mieszkaniu chyba tylko zdaje się to potwierdzać, choć równie dobrze możemy potraktować to jako jej przywidzenia. Odzierając jednak "Saint Maud" z religijnej otoczki, dostajemy obraz stopniowego popadania w szaleństwo przez narastającą samotność. Kontakty międzyludzkie, które są przecież fundamentami naszych podwalin społeczeństwa, dzisiaj często - nie tylko w skutek pandemii koronawirusa - ale także i przez rozwój technologiczny, dość mocno cierpią, bowiem się luzują albo spłycają. Teoretycznie można powiedzieć: "odpalę sobie facebooka i mogę napisać do kogo chcę", ale to nie to samo, co spotkać się z kimś w realu w cztery oczy i najzwyczajniej w świecie pogadać po prostu. Maud pragnie kontaktu z innymi ludźmi, co pokazują dobitnie sceny w barze, ale jednocześnie sama już nie jest zdolna do takich relacji. Podobny problem miał Robert Neville z "Jestem Legendą", gdy po - a jakże - pandemii wirusa, jego jedynymi "rozmówcami" zostały sklepowe manekiny. Tak ważne jest więc, by umieć odnaleźć się w grupie ludzi i nie zamykać się na nich.

Film jakkolwiek dobry, ma jednak pewne niedociągnięcia. Historia bohaterki jest nieco poszatkowana i niezbyt pogłębiona. Nie przeszkadza to może zbytnio w seansie, ale gdybyśmy znali pełny background warstwy fabularnej co do tego, czemu Maud stała się tak mocno wierzącą osobą, wówczas lepiej moglibyśmy zrozumieć jej postać oraz motywacje. Jakoś historia jednego nieodratowanego szpitalnego pacjenta nie przemawia do mnie za tym specjalnie, by była podbudką tak głębokiej przemiany. Prawdopodobnie będąc szpitalną pielęgniarką patrzyła na więcej takich przypadków i po prostu któregoś dnia pękła, albo osoba, którą widzimy w retrospekcji resuscytacji, była być może kimś jej bliskim.

Od siebie polecić mogę, bowiem to dobrze zrealizowane kino. Miłośnikom jumpscare'ów zaspoileruję coś jednak: tu jumpscenek nie ma (no może z jedna). Szukajcie gdzieś indziej.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones