PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=709242}
7,4 86
ocen
7,4 10 1 86
River of Fundament
powrót do forum filmu River of Fundament

Czy ktoś posiada może informację o tym, czy "River of Fundament" będzie można zobaczyć także w innym terminie niż 29 i 30 lipca we Wrocławiu ?

fraise_20

Niestety nie ma innych projekcji :/ pokazy sa bardzo kosztowne. Poza tym wczoraj sala nawet nie byla pelna... Popytu az takiego wielkiego nie bylo.

fraise_20

Podejrzewam, że pokazy jeszcze będą, bo z tego co zrozumiałem to Barney sprzedaje prawa do pięciu pokazów w danym państwie. We Wrocławiu odbyły się dwa i to podobno przy dość rozczarowującej frekwencji. Myślę, że pan Gutek pozostałe trzy pokazy zorganizuje np. w Warszawie.

Holzfallen

Dziekuje Wam za odpowiedzi ! Bardzo chciałabym to zobaczyć, ale terminy mi niestety niefortunnie nie pasowały :(
Cóż, z niecierpliwością wyczekuję informacji o innych pokazach...

ocenił(a) film na 10
fraise_20

frekwencja nie była nawet taka zła, ale 2/3 ludzi wyszło w trakcie :D

ocenił(a) film na 9
tattwa

1800 miejsc w NFM. Po piątkowej projekcji obstawiam, że max.200osób pozostało na sali.
.Magiczne przeżycie.

ocenił(a) film na 10
erbercik

Byłam w sobotę - było podobnie. Ludzie zaczęli wychodzić już podczas pierwszej mocnej sceny, w łazience. Średnio co kilka-kilkanaście minut ktoś opuszczał salę. Po pierwszej części nie było już na pewno 1/3, jeśli nie 1/2 widzów.

Ja mam wrażenie, że "Wielkiego piękna" się spodziewali XD

tattwa

"Cremastery" pamiętam z dawnych lat i dawno o Barneyu nie słyszałem (za wyjątkiem rozdrapywania się Bjork po ich rozstaniu). Zwiastun jest intrygujący, przywodzi na myśl filmy Caraxa, czy Greenawaya, a może Miike, czy Parka. Zbrodnia wyjść z kina;)

ocenił(a) film na 10
tocomnieinteresuje

Tak, Carax to też świetny punkt odniesienia w sferze wizualnej. Jeśli chodzi o poziom brutalności, to Park jest zdecydowanie łagodniejszy, tzn. przemoc w jego wydaniu mieści się w granicach tego, co wyobrażalne (chociaż makabryczne momentami), a seks jest zwykle piękny. Tutaj nie: przemoc nie robiła na mnie wrażenia, jest jej stosunkowo niewiele. Niszczą za to po prostu sceny defekacji i ocierająca się o nie seksualność, jak np. kilkusekundowe zbliżenie na zwierający się i rozwierający odbyt. Pod każdym możliwym względem to jest mocne przegięcie, ale te kadry, mimo tego, że mają tak obsceniczną zawartość, są po prostu fotograficznie doskonałe. Wiele można im przez to wybaczyć.

ocenił(a) film na 10
tattwa

Z tego wszystkiego Greenaway jest najbliższy. Dla mnie "River" to trochę estetyka Greenawaya i treści Pasoliniego ("Salo").

tattwa

Żyjemy już w czasach, kiedy obraz jest krystaliczny, a możliwości techniczne tak duże, że na ekranie "wszystko widać", a na pewno więcej, niż kiedyś. Inna sprawa, że taki rodzaj wizualizacji "obrzydliwości" jak np. u Greenawaya zawsze kojarzył mi się jednak z czymś wyestetyzowanym. Ostatnio w kinie widziałem zwykłą wersję "Nimfomanki", a potem w domu reżyserską i tam twórca uzupełnił swój film między innymi o takie "wstawki" dla efektu kontrowersji, bo więcej sensownego powodu nie ma. Sam film wg mnie też nic specjalnego mi nie pozostawił już;) Taki efekt wideoklipowej przemocy kojarzy mi sie z prezentacją Chrisa Cunnighama, którą widziałem kiedyś na festiwalu Sacrum Profanum. Przemoc była tam wciągnięta w zapętlonym klip, niby czyniąc z niej coś sensualno-wizualnego, ale nadal to była widoczna przemoc i trochę mimo wszystko trudno / dziwnie się zachwycać do końca. "Salo" jednak miało swój przekaz, oprócz estetyki.

Jednak żałuję, że seans i w ogóle NH mnie ominęły.

ocenił(a) film na 10
tocomnieinteresuje

Hm, nie wiem, czy dobrze zrozumiałam, że masz coś do zarzucenia Greenawayowi pod względem treści? Nie widziałam wszystkich jego filmów i nie każdego też chciałabym bronić. Ale np. moje ukochane "Dzieciątko z Macon" jest jak dla mnie doskonałe pod względem formy i treści - brutalne, przeestetyzowane, momentami przerażające, ale pod tymi obrazkami kryje się uniwersalny w prawie każdej kulturze na świecie mit o związku krwi i ziemi, która się odradza. Ten gwałt rytualny, który się tam odbywa, święte dziecko złożone w ofierze - to nie są wymysły Greenawaya, tylko efekty bardzo wnikliwej analizy źródeł kulturowych i mitów, które wciąż były żywe jeszcze we wczesnym średniowieczu. Ich pozostałości przetrwały w folklorze do dzisiaj. Fakt, że nie wszystkie filmy mu wyszły, ale "Dzieciątko" jest jednym z bardziej makabrycznych jego dzieł i ja osobiście nie usunęłabym z niego żadnej sceny, bo wszystkie są tam potrzebne.

Co do "Salo" - uważam za uzasadnioną tam przemoc, natomiast sceny z udziałem fekaliów były jak dla mnie przynajmniej w połowie zbędne. Można było ten sam efekt osiągnąć łagodniejszymi środkami i film miałby taką samą moc. A tak, chociaż doceniam "Salo", to ta eskalacja obrzydliwości w którymś momencie (scena wesela dokładnie) przegina jak dla mnie pałę niepotrzebnie.

W "River..." scen przemocy jest niewiele i nie jest to przemoc szokująca dla kogoś, który obcuje z kinem w ogóle, nawet w filmach skierowanych do masowej widowni widziałam mocniejsze sceny. Bardziej niepokojące dla widza jest raczej sprzężenie defekacji i erotyki oraz wszechobecne odchody. Kupa jest ostatecznie chyba ostatnim bastionem wstydu we współczesnym społeczeństwie i jeszcze nie przeszła do sfery tego, o czym się swobodnie rozmawia. :)

No i w przypadku "River" niezbędna jest znajomość mitu ozyriańskiego i w ogóle mitologii egipskiej. Trzeba przynajmniej (absolutne minimum) przeczytać katalog, a najlepiej naprawdę dobrą książkę o religii starożytnego Egiptu - i mam na myśli raczej opracowanie akademickie niż bryk z serii "for dummies". Bez tej wiedzy połowa filmu nie ma sensu, a w najlepszym przypadku gdzieś człowiekowi dzwoni, ale nie wiadomo, gdzie. Studiowałam religioznawstwo, dlatego i "Dzieciątko" i "River" są dla mnie na tym poziomie dość przejrzyste, ale to są filmy wymagające sporej wiedzy akademickiej do dobrej interpretacji. Nawet jeśli ktoś czytał "Starożytne wieczory" Mailera, na pods. których powstała "River", to i tak kontekst zmienia wszystko. I sprawia, że jasne staje się, kim są postaci pojawiające się w filmie i co one tam, do cholery, robią.

tattwa

W tamtej wypowiedzi nie chciałem odnosić się do braku treści, a bardziej to ładunku wizualnego, pełnego przepychu, plastyki, który jednak odrealnia to, co widać na ekranie u Greenawaya. Co do braku treści - to ma też słabsze tytuły, którym można coś zarzucić, ale ja oglądałem go dawno temu, jako nastolatek i byłem urzeczony:) Ostatnio nie było mi z nim po drodze. Serię "teczkową" przegapiłem w kinie i po angielsku niemal nic nie rozumialem, a polskich napisów nie było. Muszę spróbować wrócić do niego.

Dzięki za rozbudowaną wypowiedź o "River". Mam nadzieję, że się przyda i jakiś inny seans się zdarzy u nas:)

tocomnieinteresuje

Tak napiszę jeszcze, że to, co brzydkie, jest dla Nas trudne, więc stąd może łatwiej znieść seks, czy nawet brutalny seks, ale jednak ładnych ludzi, a nie "brzydkich". Brzydota/niedoskonałość/starość ciała jest mimo wszystko dla przeciętnego odbiorcy nieznośna. Dalej idąc właśnie wydzieliny i ciało cierpiące pozostaje gdzieś tabu i nas jeszcze nadal "obrusza", prowadzi do dyskomfortu. Barney i tak wydaje się chyba nadal bliższy w swojej formie przedstawieniu sztuki wizualnej, która ma odrobinę dalej przesuniętą granicę już od dawna. Ja np. przy kontakcie z twórczością Szapocznikow byłem dotknięty tą namacalnością jej osoby w sztuce/życiu. Takiego wrażenia oczekiwałbym bo tego typu filmach.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones