PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1039}
8,3 675 053
oceny
8,3 10 1 675053
9,2 57
ocen krytyków
Pulp Fiction
powrót do forum filmu Pulp Fiction

Zanim ktoś spróbuje mnie zrugać z góry na dół, proponuję przeczytać CAŁY mój komentarz.
Na wstępie - film dostał ode mnie ocenę 5/10, co oznacza, że wcale nie sądzę, żeby było to jakieś wybitne dzieło, ale też zdaję sobie sprawę, że nie jest to zupełna kicha, jak to co poniektórzy twierdzą.
Najpier minusy filmu.
W tym filmie nie ma w zasadzie nic ciekawego. Już w drugiej akcji, kiedy Vincent i Jules jadą samochodem da się zauważyć, iż nie będzie to widowisko wysokich lotów. Widzowie są świadkami rozmowy na temat palenia "Marii" w Amsterdamie (piszę z pamięci, więc nie pamiętam, czy akurat o marihuanę chodziło, czy w ogóle o dragi). Jest to rozmowa, która w normalnym filmie byłaby uznana za "spowalniacz akcji". Tymczasem w tej produkcji mamy więcej takich sytuacji. Choćby gadka Vincenta z Mią na temat koktajlu (piszę z pamięci) podczas kolacji w jakiejś tam knajpie. Generalnie, żeby nie ciągnąć wątku w nieskończoność, to, co wielu uważa za atut filmu, jest moim zdaniem zupełnym niewypałem. Ten film to dialogi, które miały na celu rośmieszyć widza. Ale zamiast zostać przedstawionymi w jakiś dobry sposób, mamy tu zaserwowany kiepski humor, który bazuje głównie na wulgaryzmach. Nie chcę nikogo obrażać, ale nie mam 15 lat, żeby podniecać się tyloma "fuck" i "fucking". Oponenci pewnie rzekną: "ten film to nie tylko same przekleństwa, to 3 niezłe historie i to z przekazem". No to teraz mój dowód, że film jest bez przekazu. Generalnie dużo osób mówi o metamorfozie głównych bohaterów, że ze złych stają się dobrymi. No to patrzcie: Pumpkin wraz z Honey Bunny nie przeszli żadnej metamorfozy. Kiedy wysłuchali długiego wywodu Julesa (w ostatniej scenie), miast oddać zrabowane portfele i gotówkę, oddają jedynie teczkę i portfel Julesowi (na wyraźny rozkaz Julesa, który przecież mierzy bronią do Pumpkina). Całą resztę zabierają ze sobą, a więc do końca zostają drobnymi złodziejaszkami, takimi szczurkami. No, ja tu przekazuje nie widzę. Ale idźmy dalej: Vincent - jest zły przez cały film, w zasadzie zabijanie innych przychodzi mu z łatwością. Ostatecznie też kończy marnie, zabity przez Butcha. No to teraz Butch - gangsterem wprawdzie nie jest, ale w filmie gra sportowca, któremu w głowie jedynie mamona. Oszukuje Marsellusa tylko po to, by samemu zainkasować kasę za swój wygrany pojedynek (od gangstera zaś wziął "siano" za to, że pojedynek przegra). Do końca się nie zmienia, choć prawdą jest, że wrócił po Marsellusa, kiedy tamten był gwałcony, choć nie musiał. Jednakże kto by nie wrócił, zważywszy na fakt, że sam miał być ofiarą gwałcicieli, więc miał interes, żeby wrócić. No i pewnie zdawał sobie sprawę, że uwolniwszy Marsellusa, ten zapomni o tym, jak został oszukany. Warto dodać, że na Butchu żadnego wrażenia nie robi zabijanie ludzi. Vincenta "sprząta" bez żadnych skrupółów (co jest jeszcze całkiem słuszne, zważywszy na to, że sam miał paść trupem, zostając zabitym właśnie przez czyhającego na niego Vincenta). Jednakże zabicie gościa w ringu spływa po nim jak po kaczce. Ta jego paniusia też ma nieźle w deklu. Tak więc Butch nie przyczynia się do tego, że "Pulp Fiction" jest filmem z przekazem. Marcellus jest rzadko pokazywany. Ostatnia scena z nim to akcja z gwałtem na nim, gdzie "zapomina" o tym, jak Butch zrobił go w konia, choć mówi mu, że ma spadać z miasta. Ale jakieś przemiany to tu nie ma. Gwaciciele - wiadomo, sukinkoty i tyle. Swoją drogą ta dwójka gwałcicieli złapała jakiegoś gościa, którego właściciel sklepu z bronią przetrzymywał w jakimś pomieszczeniu. Ani Butch nie zainteresował się jego dolą, ani nikt inny. Może dopiero potem Marcellus i jego świta mu pomogli, ale to tylko domysły. Mia - kobieta Marsellusa - wprawdzie nie klnie (przynajmniej ja nie słyszałem), ale ma pociąg do dragów, zresztą w jednej akcji prawie kończy to się jej śmiercią. Też raczej niezłe ziółko i nie robi na niej żadnego wrażenia to, że jej facet (Marsellus) wyrzucił przez balkon jakiegoś gościa za to, że ten zrobił jej masaż stóp. Metamorfozy nie ma. I ostatnia główna postać - Jules. Owszem, mówi, że się zmienia, że zrywa z gangsterstwem. Ale czy naprawdę tak wygląda metamorfoza człowieka, który ma na sumieniu innych ludzi? Gdyby się naprawdę zmienił (był wierzący), oddałby się w ręce sprawiedliwości. Przecież jako wierzący zdawał sobie chyba sprawę, że kara go nie ominie. Tymczasem on tak się zmienił, że choć zrywa z tą branżą (w filmie tylko tak twierdzi, dalsze jego losy są nieznane), to robi to głównie dlatego, żeby chronić swój tyłek, bo boi się, że któregoś dnia nie wróci z "akcji" (w filmie zmienia się, kiedy jakiś łebek strzela prosto w niego i w Vincenta i żadna kula nie osiąga celu). Ponadto jego pokuta to zapewne wylegiwanie się od teraz na jakiejś egzotycznej plaży (w końcu był na usługach Marsellusa, więc pewnie "zaskórniaki" miał). I dalej - nawet kiedy się zmienił nie kazał Pumpkinowi oddać skradzionych portfeli, a kiedy zginął niewinny człowiek (przez gafę Vincenta), tylko się trochę wkurzył, a potem zadzwonił po kogo trzeba i jął zdrapywał mózg z siedzień samochodu. No, ludzie, bądźmy poważni! jeśli już to jest to jedyna przemiana w filmie ze złego na dobrego, ale i tak niezwykle naciągana.
Kolejnym minusem (choć zdaję sobie sprawę z tego, że to czarna komedia) jest zbyt "lekkie" operowanie bronią i zabijanie ludzi przez głównych bohaterów. Zginął gość w aucie, bo Vincent niechcący pociągnął za cyngiel - luz, trochę poklęli, zadzwonili po jakiegoś facia, i żyjemy dalej.
Reasumując, głównymi minusami filmu są: brak jakiegokolwiek przekazu, zbyt obszerne dialogi, które są fundamentem filmu i w które czasem warto się wsłuchać, ale żeby od razu stawiać im pomniki. To luźne gadki, takie gadki-szmatki, gdzie bez wulgaryzmów się nie obejdzie i które spokojnie mogą przyprawić o radosny nastrój (w końcu to komedia), ale nic więcej. Miła komedia. Tyle. Filmu nie dodaje uroku nawet to, że można by zrobić z niego 3 różne filmy (jak niektórzy twierdzą), bo byłyby to 3 próżne filmy. No coś tam o żarciu było, kogoś się tam zabiło - film jakich wiele. Dlaczego od razu nazywać go epokowym dziełem?

Czas na plusy.
Na pewno sposób realizacji filmu. Widać wyraźnie zafascynowanie Tarantino filmami klasy B i C. Niemniej to jest plus, bo filmy z niższych klas zazwyczaj dużej kariery nie robią, głównie dlatego, że nie wchodzą nawet do kin. Wprawdzie ten film to klasa jednak wyższa, ale momentami da się wyczuć klimat filmów z niższych półek (np. podczas jazdy samochodem, gdzie mamy wyraźnie nakładany obraz czy sam tytuł).
Niechronologiczność. Bardzo, bardzo ciekawe. Ostatnia scena kończy się tam, gdzie zaczęła się pierwsza. Tu ogromny plus. Przez chwilę można się zgubić, ale tu niezła robota (choćby w porównaniu z filmem "The Grudge" [czy to japońskim czy amerykańskim], gdzie brak chronologii bardzo przeszkadzał w odbiorze).
Wspaniała muzyka. Nic dodać nic ująć.
Obsada. Tu bym wprawdzie nie przesadzał. Bo jak słyszę argumenty w stylu: "Noo co tyyy?! Przecież grał tam Travolta, Tarantino, Willis, już za sam ten fakt 8 gwiazdek ode mnie", to mnie mdli. To bazowanie na jakichś autorytetach. Dla mnie to niby-autorytety. Co to znaczy, że grała tam gwiazda? Dla mnie nic. Jednakże ode mnie największy plus leci do Bruce'a Willisa, świetna kreacja i zagrał w najlepszej scenie w filmie (akcja z gwałtem). Najlepsza scena, bo zwrot akcji był o 180 stopni, nie spodziewałem się, że właściciel sklepu z bronią zrobi z nich ofiary, tzn. spodziewałem się, ża zadzwoni na policję, a ta przewiezie ich na komisariat. A tu policjant wprawdzie przyjechał, ale tylko po to, żeby ich zgwałcić. To było niezłe. Gra Samulea L. Jacksona trochę mniej mi się podobała. Zresztą, to kwestia gustu, a o gustach się nie dyskutuje.

Kończąć, owszem, kilka plusów widzę, ale powiedzmy, że są to plusy pomniejsze, choćby muzyka, która jest ważna, jednak nie oglądałem tego filmu dla kilku kawałków (i to w kawałkach). Natomiast jak na tak chwalony obraz, to zwyczajnie za mało. Dialogi, które miały być głównym atutem filmu, były długimi dialogami o niczym okraszonymi dużą ilością przekleństw.

Dziękuję za uwagę. Oczywista wielu rzeczy tu nie wymieniłem (zapewne i po stronie minusów i po stronie plusów) z tego powodu, że film oglądałem gdzieś przed 2 tygodniami i nie chce mi się przypominać wszystkiego szczegółowo.
Dodam, że jestem gotów na polemikę z tymi, którzy się ze mną nie zgadzają, ale proszę kulturalnie, bo rozhisteryzowanym dzieciakom nie odpisuję.

użytkownik usunięty
bansuj_

Hej, jak chcesz dyskutować, to nie sil się na żarty, bo prawdę powiedziawszy - w ogóle nie są śmieszne.

Dlaczego mam odpowiadać na pytanie: niż co? Po prostu dziwi mnie to, że ludzie jarają się tekstami o niczym, tekstami, które można usłyszeć na każdym przystanku autobusowym. Na dodatek rozmowy w filmie są wulgarne. Ciekaw jestem, co by zostało z tych "kultowym dialogów", gdyby je obedrzeć z przekleństw...

Inna dziwna sprawa, że normalnie ludzie gnoją produkcje, w którym co drugie słowo to "fuck" czy "fucking", a tutaj wszyscy rozentuzjazmowani. Nie jestem przeciwnikiem przekleństw, bo wiem, że wulgaryzm jako środek ekspresji sprawdza się. Bardziej mnie bowiem przekonuje: "kurwa, stary, nie zabijaj" niż po prostu "nie zabijaj" ;-) No ale wszystko jest dobre w umiarze. Może i bym się podniecał tym filmem, ale 15 lat skończyłem jakieś... a nie, sorry, ja nadal mam 15 lat ;)

Na koniec: szanuję Wasz gust, uszanujcie mój. Nie czytam już swojego pierwszego komentarza, ale chodziło mi raczej o przedstawienie swojej opinii; takie usprawiedliwienie się przed Wami, dlaczego temu kultowemu dziełu dałem tylko 5/10.

I jeszcze jedna rzecz: że komuś się ten film podoba - rozumiem. Ale fenomenem jest dla mnie, że tak wielu ludzi twierdzi, że to genialna komedia z rewelacyjnymi dialogami. Dla mnie: zlepek przekleństw, takie rzeczy śmieszyły mnie, jak byłem młodszy. A teraz wolę bardziej wyszukane żarty niż ordynarne, niesubtelne i jednoznaczne.

Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 8

Popieram zdanie amerozzo w stu procentach, o Pulp Fictino sądzę dokładnie to samo. Niestety wiekszosc filmwebowiczow lubi udupiać ludzi za to ze bardzo obszernie wyrazaja swoje zdania, ktore sa sprzeczne z tym co uwaza wiekszosc. Tragedia!

Jestem wielkim fanem Woodiego Allena, czy Davida Lyncha i oglądam zawziecie ich filmy, i na dodatek je rozumiem i wiem dlaczego sa takie swietne. Tarantino też uwazam za wielkiego rezysera, "Wsciekle Psy" sa dla mnie arcydzielem, wiekszosc jego filmow robi na mnie wrazenie, natomiast Pulp Fiction uwazam za nieudany film. Owszem, miał świetny klimat, obsade aktorską, ale niestety Tarantino chcial zrobic tak specyficzny film, ze tylko na zle mu to wyszlo, poniewaz film w wielu momentach zieje nudą, nie ma żadnego mądrego przekazu, większość scen to wyolbrzymianie czynnosci naturalnych, tworzenie z nich majstersztyku, ale to jest bez sensu, poniewaz sluchanie o tym jak smaczne są hamburgery i jak się je określa w różnych lokalach jest sposobem na przedluzenie filmu.

Osobiscie wysiedzialem te 2,5h przed tym filmem i oceniam go na 6/10.

ocenił(a) film na 9

Wstęp:
Szacun tym, którzy mają inne zdanie niż większość i potrafią je uzasadnić, nie obrażając adwersarzy.

Właściwa treść:

> Uważam, że o gustach się jednak dyskutuje <
Można dyskutować o gustach, ale nie sposób wówczas rozstrzygnąć, kto ma rację.

>> Niż co? "Woli obejrzeć taką gadkę-szmatkę", niż co? <<
> Dlaczego mam odpowiadać na pytanie: niż co? <
Bo wolimy zawsze coś od czegoś. Nie można powiedzieć "wolę pomidorową", chyba że z kontekstu wiadomo, że alternatywą jest ogórkowa. Tak samo, nie można zapytać "Czym się różni kanarek?".

> W tym filmie nie ma w zasadzie nic ciekawego. <
Mnie zwalił z nóg Oscarowy scenariusz. Kiedy trzy wątki, płaskie i głupawe, zazębiły się, tworząc misterną całość, doznałem katharsis.

użytkownik usunięty

""Konkluzja: różnica gustów i tyle"
Nie.
Konkluzja: każdy uważa, że ma dobry gust.

Ale tak nie jest.

Yossarian, gratuluję komentarza, niczego nie trzeba dodawać.

użytkownik usunięty

"Konkluzja: różnica gustów i tyle."
Nie. Konkluzja: każdy myśli, że ma dobry gust.

Yossarian, gratuluję komentarza, niczego nie trzeba dodawać.

użytkownik usunięty

"Konkluzja: różnica gustów i tyle."
Nie.
Konkluzja: Każdy myśli że ma dobry gust.
Ale tak nie jest.

ocenił(a) film na 10

Nie mogę Cię zrugać, ale powiem Ci, że jak dla mnie to się strasznie mylisz. Ten film trzeba docenić za samą treść. Jestem ciekaw czy Ty byłbyś w stanie takie arcydzieło stworzyć w swojej głowie i przelać to na papier.

ocenił(a) film na 8
emanuelgrzywacz92

Ludzie wam brakuje podstawowej umiejetnosci do dyskusji! Jezeli ktos powie "film jest zły" , a ktos mu odpowie "a stworzylbys lepszy? jezeli nie to sie nie odzywaj" to jest katastrofa sama w sobie. Nie, nikt z nas nie stworzylby lepszego filmu od Pulp Fiction poniewaz nie jestesmy rezyserami, nie mamy funduszy i czasu na to. Ok? Tak wiec teraz mozna powrocic do tematu.

ocenił(a) film na 10

Zobacz jaki długi watek napsiales :))
Jak bardzo Ci sie podobal, jak napsiales, kwestia gustu, jasne, ale zobacz, ile poswieciles czasu zeby bazgrnąć taki długi post :)

Jednak jakies wrazenie bylo, a to najwazniejsze... pozdrawiam

Oj krytyk, krytyk. Recenzja długa, ale coś nie do końca trafiona.

Brak jakegolowiek przekazu. Ten film to zabawa, rozrywka. Nie ma przekazu, bo tylko opowiada jakąś historię. To tak jak z komiksem lub horrorem. Jaki był przekaz w Obcym albo w Nosferatu? Albo Halloween? rozumiem, że cię irytuje brak przekazu w filmach, tyle że połowa arcydzieł przekazu nie posiada.

Zbyt obszerne dialogi. Równie dobrze mógłbys stwierdzić, że filmy Leone są kiepskie, bo postacie się woooooooooooooooooooolno ruszaaaaaaaaaaają.

Wymieniłeś dwie wady (jedną opisałeś na cztery strony maszynopisu), raczej nietrafione i chyba cztery zalety, w tym te najważniejsze i ci wyszło 5/10. Daj mu przynajmniej te 7/10, no nie bądź taki...

Tu masz moją punktową recenzję. Ja przeczytałem Twoją, więc mógłbyś być tak miły i się odwzajemnić.

1. Film jest jedynym w swoim rodzaju.
2. Muzyka jest dopasowana doskonale. PF ma jedną z najlepszych i najbardziej oryginalnych ścieżek dźwiękowych tego typu.
3. Scena otwierająca (ta z napadem) to perełka, cód, miód.
4. Dialog o McDonaldzie to klasyka.
5. Taniec Mii i Vegi to więcej niż klasyka (wszyscy do tego wracają), jeden z najbardziej niezapomnianych momentów w historii kina.
6. Scenariusz to kolejny potężny atut. Spróbuj wymysleć coś podobnego.
8. Dialogi z tego filmu są rewelacyjne.
9. Ten film ma w sobie to coś, co sprawia, że jest się kultowym (nie wiem co dokładnie, ale ma)
10. Gra wszystkich aktorów i aktorek jest bardzo dobra.
11. Duet Jackson - Travolta jest niezapomniany.
12. Film rozpoczął kilkunastoletnią modę na tego typu produkcje.
13. Poczucie humoru jest zabójcze (tak jak to u Tarantino)
14. Spośob, w jaki PF jest zrobione, ta zabawa reżysera, żonglerka motywami, lekkość, z jaką porusza się w kolejnych gatunkach (sama ich różnorodność robi wrażenie).
15. Z czym kojarzy się Misirlou po roku 1994? Tylko z Pulp Fiction :)

Jeśli chcesz polemizować z którymś z tych faktów, to zapraszam. Ale musisz pamiętać, że nawet jak obalisz trzy, zostanie dwanaście pozostałych ;)

Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 10
Ech

Pieknie napisane w kazdym calu. tak wlasnie powinno sie traktowac ignorantow kultoego kina:D Kawa na ławe, prosto z mostu i bez mydła:D
100% poparcia!!!

użytkownik usunięty
Ech

"12. Film rozpoczął kilkunastoletnią modę na tego typu produkcje."

Do tej pory niektórzy twórcy starają się robić podobne filmy.

użytkownik usunięty

Witam, Ech.

To nie jest żadne wytłumaczenie, ale swoją opinię pisałem ponad półtora roku temu. Dawno o temacie zapomniałem, na forum "PF" też nie wchodziłem. Ale ktoś temat wyciągnął na wierzch. No i się zaczęło na nowo...

Twoje porównanie do filmów Leona jest zupełnie nietrafione, bo oczywiście nie ma tu żadnej analogii, a ponadto to pozamerytoryczny sposób argumentowania i robienie ze mnie kretyna, bo skoro "pojechałem" po "PF" to oczywiście filmy Leona też uważam za kiepskie, bo postacie się wolno ruszają. No oczywiście, rzeczywiście, tak właśnie, no jakże by inaczej... Żenada.

Odpowiadam po kolei na Twoje punkty. Bez kopiowania tego, co napisałeś, ale od razu z moją odpowiedzią. Jeśli któraś odpowiedź Cię zirytowała, to wiedz, że dopasowałem się do poziomu Twoich argumentów. Przy okazji - jeśli obalę trzy punkty, zostanie jedenaście, bo w zestawieniu nie ma siódemki. Zjadłeś ją. Jeszcze jedna uwaga: z faktami się nie dyskutuje. To nie są fakty, ale Twój punkt widzenia.

1. Film nie jest jedyny w swoim rodzaju. To subiektywne odczucie i mam do niego prawo. Jeśli zaś chodziło Ci o to, że fabuła nie jest linearna, to z tym się zgadzam. Tyle że to jest akurat u mnie po stronie plusów (patrz: tytułowy wątek).
2. Muzyka jest. I w zasadzie tyle w tym temacie. Bo to czy jest "najlepsza" to Twoje zdanie. Nie mogę polemizować (dzisiaj uważam, że nie mogę) z Twoimi odczuciami.
3. Scena z napadem to worek przekleństw i dla mnie nic ciekawego (ps. dobrze że nie napisałeś "cut" ;p).
4. Dialog w MacDonaldzie ma poziom równy reszcie dialogów, czyli: kiepsko. Moim zdaniem, oczywiście.
5. A to, że wszyscy do niego wracają, to miało mi pokazać, jak bardzo się mylę, nie wracając do niego? ;) Wybacz, ale to też subiektywne odczucie. Fajnie, że wracasz do tego tańca. Wiedz, że ten taniec zupełnie mnie nie ruszył. Na dodatek był prosty i nieciekawy (tak mówią, bodaj na stronie KMF). Dla fanów "PF" na pewno jest to klasyka, ale tak w ogóle to zwykły taniec. Niby czym niezwykłym się wyróżnia? Jak chcesz legendarne tańce w filmach - mogę Ci kilka wymienić.
6. To jest argument? "spróbuj wymyśleć coś takiego" (powinno być: "wymyślić", a nie "wymyśleć", uwaga na przyszłość). Scenariusza do "Gulczasa" też bym nie wymyślił, ale to nie zmienia tego, że uważam go za chałę. A poza tym naucz się rozróżniać widza od scenarzysty. To też uwaga na przyszłość.
8. Znowu dialogi? Powtarzasz się. Widzisz, to nie jest argument. Ja powiedziałem, dlaczego dla mnie dialogi są kiepskie. Jeśli faktycznie przeczytałeś mój pierwszy komentarz, to masz już tę wiedzę. Jeśli teraz wyjeżdżasz z "dialogi są rewelacyjne", to równoważnym kontrargumentem będzie: "dialogi są kiepskie". No i kto ma rację?
9. Kultowość jest niezaprzeczalna, bo "kultowy" to "popularny" ew. "ceniony". To jest fakt, z którym nie można dyskutować. Bo nie będę dyskutował z tym, że dla Was film jest genialny. Dla mnie nie jest. To znowu nie jest z Twojej strony argument, ale zwykła opinia. Z czym tu dyskutować? Wymieniamy tylko informacje, swoje wrażenia.
Ale skoro już piszesz takie "argumenty" to chociaż postaraj się to lepiej sformułować. Bo jak to brzmi, że film w sobie coś ma, ale sam dokładnie nie wiesz co. No proszę Cię. Co to za poziom dyskusji? To "coś" to po prostu Twoje odczucie. Ja tego "czegoś" nie odczułem. To wszystko.
10. Gra faktycznie jest niezła. Za coś w końcu dałem 5/10.
11. No i mam deja vu. Skoro w punkcie 10. piszesz o grze aktorskiej, to po kiego się tu powtarzasz? Ja rozumiem, że brak Ci argumentów, dlatego dwa punkty o grze aktorskiej, dwa o dialogach, a jednego punktu ze środka w ogóle nie ma, ale nie róbmy takiego cyrku.
12. To zalicza się do jego kultowości. Z tym się nie kłócę. Tylko mam jedno pytanie: czy za takie rzeczy można dać gwiazdkę wyżej? Przecież oceniasz film, a nie jego wpływ. Jakby najlepsi reżyserzy wychodzili wzruszeni z seansu komedii romantycznej, to dawałbyś gwiazdkę wyżej za to, że film takie wrażenie na nich wywarł? Oczywiście, że nie!
Ten punkt to kolejna bzdura.
Odwrotnie - jeśli film był świetny, ale nie wywarł wpływu na inne produkcje, trzeba mu to zaliczyć na poczet wad. No proszę Cię. Poza tym jeszcze jedna rzecz: film wywarł wpływ tylko na tych, którym film się podobał. Czy za to miałbym dać mu plusa? Tym tokiem myślenia powinienem dać mu plusa za to, że i na Was wywiera pozytywny wpływ, że w ogóle na ludzi wywiera wpływ. Ale to byłby już snobizm.
13. Jeśli ktoś nie śmieje się z żartu, z którego Ty się śmiejesz, to wmawiasz tej osobie: "hej, no przecież to było śmieszne. Jak Cię to może nie smieszyć, skoro mnie to śmieszy!?"? Wniosek jest taki: poczucie humoru to rzecz prywatna. Ale jeśli już o tym gadamy to powtórzę się: wolę kawały niejednoznaczne i nie wprost. A "PF" serwuje humor wulgarny, jednoznaczny. Zupełnie mnie to nie śmieszy.
14. Punkt podobny do punktu 1. A teraz uważaj. po stronie plusów w pierwszym komentarzu napisałem: "Na pewno sposób realizacji filmu.". Dziękuję za uwagę.
15.

Podsumowując: punktów było 14. Punkt 8 i 11 powtarzają inne punkty. Zostaje więc 12 punktów. Reszta to albo punkty obalone, albo pseudoargumenty. Wszystko wyjaśniłem w odpowiednim miejscu. Jedyne punkty, z którymi się zgadzam to numery 10, 12, 14. Z kultowością się nie kłócę, bo kultowość to popularność. Jest dla Was kutlowy, spoko. Punkt 10 i 14 był u mnie po stronie plusów wymieniony już w pierwszym komentarzu. Za to właśnie dałem 5/10.

Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 10

W ogole to ta dyskusja nie ma sensu, takie odbijanie piłeczki to do niczego nie prowadzi. Amerrozzo jest osoba ktora nie da sie w zaden sposob przkonac ze film dobry to film dobry i kropka ,on w 100 procentach ocenia filmy subiektywnie i skoro tak lubi to jego sprawa. Wskazuja na to oceny takich filmów jak "wsciekle psy" 1/10, "trzy kolory: niebieski" 2/10 i dla kontrastu "cube 2" 8/10 albo "13 piętro" 9/10.
Ja nic do wyżej wymienionych filmow nie mam ale w tych ocenach widac czysty subiektywizm bo takie wsciekłe psy to za sam pomysl i gre aktorska powinny dostac pare oczek wiecej o kieslowskim to ja juz nawet nic nie powiem a z kolei "13 pietro" to za to beznadziejne aktorstwo raczej na 9/10 nie zasluguje:D
Moje zdanie jest takie ze powinno sie oceniac tak pol na pol wystawic ocene obiektywna i dodac lub odjac pare oczek za subiektywne odczucia.
Ale jak ktos chce to moze nawet sobie zamienic skale na 1-"nie podoba mi sie" i 10-"podoba mi sie" i to jest jego sprawa ja tylko nawołuje o zdrowy rozsądek.

użytkownik usunięty
harvester88

Tak rozmowa nie ma sensu. Koleś cały czas mówi że nie rozmawia się o gustach a i tak rozmawia. Ten temat to taka nie kończąca się opowieść.

Do amerazzo (czy jakoś tak) to troche jak dla mnie niskie zachowanie, każdy robi błędy i wytykanie ich na forum to żałosne.

O GUSTACH SIĘ NIE DYSKUTUJE ble ble ble.

Stary nie chcę się sprzeczać, bo to bez sensu. Ja ci podałem swoje argumenty. Myślisz, że je obaliłeś?
Przekonajmy się :)

Z tym Leone chodziło mi o coś, delikatnie mówiąc, innego. Źle to sobie zinterpretowałeś, dlatego prostuję - to nie jest
tak, że skoro nie podoba ci się PF to od razu nie podoba ci się np. Pewnego razu na dzikim zachodzie. Sens mego
zdania brzmi inaczej - mówienie, że Pulp Fiction jest słabe, bo ma zbyt obszerne dialogi to tak jakby
powiedzieć, że Once upon itd. jest kiepski bo ma za mało dialogów. Innymi słowy bezzasadne, chociaż mnóstwo ludzi
nie znosi filmów Leone właśnie za jego styl. Nie mówię, że ty go nie znosisz, tego nie wiem.

Jedna rzecz mam nadzieję sprostowana, to lećmy dalej.

Zjadłem siódemkę? Żesz, faktycznie...

1. Powiem od razu coś, z czym możesz się nie zgodzić, ale uważaj, bo wtedy dalsza dyskusja nie ma sensu. Nie ma czegoś
takiego jak subiektywna wartość filmu. Jeśli 99 proc. będzie uważało, że nie wiem Casablanca jest cienizną, to niczego
to nie zmieni w jej wartości. A ta jest bardzo wysoka. Subiektywnie to można oceniać polityków, ale nie filmy. Zapytasz może
kto ma rację w ocenie filmu, jeśli dwie osoby się nie zgadzają? Cóż, z tym to już trzeba się urodzić. Nie każdy
może zostać pilotem samolotu (przynajmniej kiedyś tak było :p), nie każdy może być guru ekonomii, nie każdy czuje filmy albo muzykę. Żeby ocenić
film, trzeba posiadać więcej niż dostęp do internetu. Nie przypadkiem poważni krytycy filmowi zasadniczo zgadzają się w zdecydowanej
większości opinii, chociaż pochodzą z różnych stron swiata.
I teraz najważniejsza kwestia (sorry, że trochę zlazłem z tematu) - na forum filmowym są tysiące użytkowników. Jeśli
każdy z nich posługiwałby się argumentem typu: to jest moja subiektywna opinia, dyskusja nie miałaby sensu.
Najgorsi są tacy, którzy używają argumentu subiektywizmu albo tym o gustach bez umiaru. Mam nadzieję, że Ty taki nie jesteś,
bo to koniec, jak sam napisałeś, merytorycznej dyskusji.
Kontynuując, Twoim zdaniem to, czy film jest jedyny w swoim rodzaju jest kwestią subiektywną. Fajnie. Rozumiem, że to koniec
sensownej dyskusji na ten temat... Ale jednak napiszę czemu ten film jest jedyny w swoim rodzaju (uważaj bo to nie
będzie subiektywne) - nikt przed Q. Tarantino nie robił filmów w ten sposób filmów. I nikt po nim. Nie tylko zaburzenia
chronologii o tym świadczą, ale także specyficzny humor, sposób budowania kolejnych scen, zabawa konwencjami, łączenie różnych gatunków,
gangsterskie tematy, ironia, balansowanie na granicy kiczu, ale nigdy nie przekraczanie jej, nawiązania do starszych filmów,
ostry język, mocne sceny, charakterystyczny gust muzyczny zebrane razem. Pulp Fiction to kwintesencja tego stylu. Jak
znasz drugi film posiadający wspomniane cechy, który powstał przed 1994 to go podaj (obiektywnie, nie subiektywnie).
2. Nie powiedziałem najlepsza tylko jedna z najlepszych. To wielka różnica. Misirlou na początku filmu jest wg. Ciebie
niczym nadzwyczajnym? ''Girl, you'll be a woman...'' w tej scenie, przy której zostało użyte, jest przeciętne?
3. Scena z napadem to nic ciekawego... Litości.
4. Wszystko piszesz: moim zdaniem. Ja rozumiem, że to poprawnośc polityczna, że umiejętność przyznania się do błędu i
wycofania z niego jest trudniejsza niż asekuracyjne moim zdaniem, ale fakt jest jeden - ten dialog samodzielnie funkcjonuje
w kulturze. Nawet jeśli jest kiepski (chociaż ja tak tego nie widzę),
5. Nie, nie miało tego pokazać. Podaj te przykłady. Każdy taniec możesz określić jako zwykły. Wszystko może zostać
na papierze umniejszone. Można napisać, że scena z piórkiem z Forresta to też tylko zwykła scena, że scena z lustrem z
filmu Taksówkarz to też nic nadzwyczajnego, albo że scena otwierająca z Obywatela Kane'a też jest cienka (papier
wszystko zniesie). A na końcu dodać: to zależy od gustu.
6. To zdanie z Gulczasem. Skąd ty bierzesz te interpretacje? Zamiast się bawić w odbijanie piłeczki powiedz wprost:
co jest takiego kiepskiego w tym scenariuszu? Ja ci mogę napisać, co jest w nim bardzo dobrego. Jest wciągający,
zaskakujący, jak to się mówi błyskotliwy, świeży. Jak się nie zgadzasz, że jest wciągający to napisz dlaczego, tylko
nie pisz: to subiektywna opinia.
8. To jest moment, w którym jeden drugiego już nie przekona. Co bym nie napisał, to mi odpiszesz, że
to moja subiektywna opinia albo że nie mam racji... Zostawmy te dialogi.
9. Kultowość jest faktem. Są filmy tzw. kultowe. Małe kobietki nie są kultowe, Truman Show nie jest kultowy. PF jest
kultowy. Proste?
11. Nie no, nie wyrobię...
12. W jednym ci się udało. Rzeczywiście to było bardzo nietrafione.
13. Jedne rzeczy są śmieszne po latach, inne nie. PF się na razie trzyma.
14. No - czyli jednak potrafisz docenić to, co wspaniałe.

Podsumowując - domyślam się, że się ze mną nadal nie zgadzasz, ale zanim sformułujesz post, przemyśl taką rzecz, że wartośc
Pulp Fiction ani żadnego innego filmu nie zależy od czyjegoś widzimisię. Dowodem na to jest to, że osiemdziesiąt procent
filmów sprzed lat zostało zapomnianych. Przetrwały te najlepsze. Nie ma lepszego kryterium jakości filmu niż próba czasu.
Pulpa powstała w latach dziewięćdziesiątych. Cały czas jest uważana za arcydzieło. Jedna osoba na dziesięć powie,
że to słaby film. Nie myśl sobie, że jesteś oryginalny w swojej ocenie - wejdź na fora zagraniczne, a przekonasz się ile osób
ocenia ten film na 1/10. Ile setek osób oceniło na 5/10.

Jeszcze jedno - nie czepiaj się cudzej ortografii, bo nawet prof. Bralczyk raz na jakiś czas się myli.

Pozdrawiam. Obiektywnie :)

Aaaa i chyba macie wszyscy rację :( W pewnym momencie temat się robi rzeką. Wtedy go można zamknąć, 100 proc. poparcia :)

użytkownik usunięty
Ech

Nie istnieją przecież sądy obiektywne wartościujące. Garret dobrze napisał.

Pilotem nie każdy może zostać, to jasne. Ale tu nie ma analogii. Bo żeby zostać pilotem trzeba spełniać jakieś kryteria. Te kryteria nie są obiektywne, ale za takie je się uznaje (zupełnie jak z prawem czy obowiązującymi normami etycznymi). Przy ocenie filmu nie ma żadnego kryterium, bo wszystko wychodzi od jednostki.

Inny przykład: dyktando. Po odniesieniu do kryterium zwanego "Zasadami pisowni" dyktando może wypaść blado. Ale wciąż może Ci się podobać, np. ze względu na charakter pisma.

Zacytuję Kagana: "Gdybyście się zainteresowali metodologią nauk, które badają <<obiektywny stan rzeczy>> to byście wiedzieli, że z nauka nie potrafi sformułować twierdzeń wartościujących.".

Nie ma, o czym dyskutować. "Gulczas, a jak myslisz" może być dla kogoś najzabawniejszą komedią. Niby jak mu udowdnisz, że jest inaczej? Podając za przykład, że ludzie sądzą inaczej? Przecież nawet wszyscy ludzie na Ziemi są tylko sumą sądów subiektywnych. Dlatego właśnie nawet prawo nie jest obiektywne. Zresztą coś obiektywnego nie zmienia się nigdy, bo obiektywne jest zawsze i wszędzie. Prawo zaś się zmienia, normy etyczne się zmieniają i na rożnych szerokościach geograficznych obowiązują różne.

Film 99,99% ludzi uzna za zły bądź dobry. Co z tego? Czy ja się kłócę z tym, że film Wam się podoba, czy ja przedstawiam Wam tylko moje zdanie? Musisz, Ech, nauczyć się rozróżniać te dwie rzeczy.

Napisałem, że o gustach się nie dyskutuje. Uważam teraz inaczej: o gustach się dyskutuje, ale na zasadzie wymiany informacji. Ja Wam swoje zdanie przedstawiłem, później już tylko odpowiadałem na zarzuty, ale nie wciskałem kitu typu: "ten film nie jest dobry". Bo wiem, że to tylko moja subiektywna opinia.

A plusy faktycznie zauważyłem. W końcu dałem 5/10, a nie 1/10.

Napisałem też już, dlaczego ten film mi się nie spodobał. Ze względu na dialogi. Ze względu na jednoznaczny i wulgarny żart.

A z kultowością się nie kłócę. Jeszcze raz przypominam, co znaczy kultowy: popularny. Wystarczy wejść na strony PWN i poczytać sobie. Nie kłócę się z tym, że dla Was "PF" jest czyms wielkim. To tak jakbym się spierał o czas powstania filmu. Ja tylko wyraziłem swoje zdanie. Film jest dla mnie przeciętniakiem. Zalety, które zauważyłem, wystarczyły tylko na notę 5/10.

''ale nie wciskałem kitu typu: "ten film nie jest dobry". Bo wiem, że to tylko moja subiektywna opinia''

Człowieku, przywracasz wiarę w ludzi :)

Pewnie, że nie ma czegoś takiego jak stuprocentowy obiektywizm. Jak ja mówię: Pulp Fiction jest wspaniały to znaczy że
taki jest? A czy ja jestem Alfa i Omega?

Nauka nie potrafi sformułować twierdzień wartościujących. Otóż to.

Ale jednak filmy nie są częścią nauki. Podobnie jak książki, muzyka, teatr i wszystko to, co jest wytworem kultury.

Nie można na zasadzie linijki ocenić filmu. Nie ma jedynych i niezawodnych kryteriów mówiących kiedy będzie dobry a kiedy nie. Ale jednak film nie jest modelem naukowym. Są ludzie, którzy potrafią rzetelnie i sprawiedliwie go ocenić.

Bo film jednak posiada swoją wbudowaną (że tak powiem) wartość. Ktoś, kto dysponuje odpowiednim zapleczem, takim swoistym czujnikiem, tę wartość odkryje.

Gdyby było inaczej, gdyby dzieła kulturowe nie posiadały obiektywnej wartości, nie czytalibyśmy dzisiaj Homera (te historie są po prostu wybitne), mitologii (podobnie), Biblii (pod względem czysto literackim niepowtarzalna książka :), Prusa, Sienkiewicza, Reymonta (i innych naszych wielkich - Kochanowskiego, Mickiewicza itd.) nie słuchalibyśmy Bacha lub Czajkowskiego, Betlesów lub The Police czy co tam jeszcze...

Dlaczego taki Lawrence z Arabii robi wrażenie po pięćdziesięciu latach? Dlaczego scena (ta ze schodami) z Pancernika Potiomkina (rok 1925 bodaj), czyli sprzed 82 lat do dziś wgniata w fotel i zachwyca 90 proc. widzów?

Przecież gdyby film miał wartość subiektywną to ocena nie byłaby w ogóle możliwa. Ojciec chrzestny miałby 5/10, Kane miałby 5/10, Gwiezdne Wojny miałyby 5/10, prawie każdy film miałby przedział 4-7/10.

Wbrew pozorom ocenienie filmu nie jest takie trudne, trzeba tylko umieć ''poczuć'' film tak samo jak melomani czują muzykę.

Jak zaargumentować, że 'Yesterday' jest lepsze niż 'Jak anioła głos'? Nie da się. Ale każdy wie, która z tych piosenek jest arcydziełem, a która przeciętna jak nie wiem.

Pozdrawiam.

użytkownik usunięty
Ech

"Ale jednak filmy nie są częścią nauki. Podobnie jak książki, muzyka, teatr i wszystko to, co jest wytworem kultury.".

Ale co to ma do rzeczy?! My mówimy o sądach wartościujących. A te mogą pojawić się w każdym aspekcie życia (także na terenie sztuki). I nigdy nie znajdziesz niczego obiektywnego.

"Są ludzie, którzy potrafią rzetelnie i sprawiedliwie go ocenić.".

Oczywiście, że człowiek, który więcej widział i przeżył, potrafi znaleźć niuanse łaczące dzieła, potrafi dłużej argumentować. Ale jeśli idzie o stwierdzenie, czy film jest dobry czy zły, to każdy reprezentuje poziom 5-letniego dziecka. Od Ciebie zależy komu bardziej zaufasz - dziecku czy krytykowi.

Jeśli sądy wartościujące są tylko subiektywne, to nie trzeba żadnej wiedzy, żeby je sformułować. To, że akurat czytasz tych, co więcej widzieli - to Twój wybór. Ja na przykład wolę spojrzenie dziecka, nieskażonego akademickim podejściem i setkami definicji.

Nie muszę nawet wiedzieć, co to montaż, żeby stwierdzić, że ekran za szybko migał w "Requiem dla snu". Nie muszę posiadać żadnej wiedzy, żeby móc stwierdzić, czy coś było złe czy dobre. Nie ma czegoś takiego jak człowiek rzetelnie oceniający, chyba że istnieje kryterium, do którego można się odnieść. Przy dyktandzie odnosisz się do zasad pisowni i jesteś rzetelny, jeśli podług tych zasad sprawdzasz poprawność. Ale przy sądzie wartościującym dobry/zły nie masz żadnego kryterium. No chyba że interesuje cię, co inni myślą o danym filmie. Tylko wtedy już blisko do snobizmu.

Konsekwencją Twojego myslenia jest to, że wszystko, co jest kultowe, popularne, musi być dobrze ocenione. A niby dlaczego? Przecież ja mam własne zdanie. Co mnie obchodzi, jak większośc odbiera film x czy dzieło Homera??

Poza tym większośc z nas i tak nie czyta Homera. Gdyby był obiektywnie genialny, sądzę, że byłby lekturą obowiązkową.

Jedyne co w tym wszystkim jest obiektywne to to, że dzieła Homera są, podobnie jak dzieła innych ludzi. No ale przecież nie przeczymy istnieniu świata, ale jedynie sądów wartościujących obiektywnych.

"Bo film jednak posiada swoją wbudowaną (że tak powiem) wartość. ".

Guzik prawda. Film jest nonsensowny jak wszystko (proszę odróżniać "nonsens" od "bezsensu"). Dopiero człowiek, konkretny człowiek nadaje wartość. I może orzec, że coś jest sensowne bądź bezsensowne. Film nie ma żadnej wartości w sobie, bo to by oznaczało, że taka wartość jest czymś materialnym. Czym, co można zmierzyć i dać filmowi bądź nie dać. A to przecież bzdura. Tylko Ty stwierdzasz, jaki jest film. Stwierdzasz to dla siebie.

"Jak zaargumentować, że 'Yesterday' jest lepsze niż 'Jak anioła głos'? Nie da się. Ale każdy wie, która z tych piosenek jest arcydziełem, a która przeciętna jak nie wiem.".

Skoro nie da się, jak sam twierdzisz, to jakim cudem da się poznać, co jest dużo lepsze od drugiego?? Przeczysz sobie. Albo, albo. Poza tym są ludzie, którzy uznaliby tę druga piosenkę za lepszą, są i tacy, którzy woleliby tę pierwszą piosenkę. I każdy z nich ma rację, bo każdy formułuje sąd subiektywny.

Obiektywność pewnie istnieje, ale nie przy sądach wartościującyh. Obiektywne jest istnienie mnie. Natomiast czy moje istnienie jest dobre czy złe - zależy od przyjętego systemu wartości.

Wniosek jest taki: masz rację, mówiąc, że "PF" Ci się podoba. I mam rację ja, mówiąc, że "PF" mi się nie podoba. Ty uważasz go za arcydzieło, ja nie. A jaki jest w ogóle? Tego nie wie nikt, chociaż pewnie znajdzie się mnóstwo dufnych typów mających się za wyrocznie i stwierdzajacych, że "PF" jest arcydziełem w ogóle. Ale gdyby był arcydziełem w ogóle, musiałby być też arcydziełem dla mnie. A nie jest. Czyli: "PF" nie jest arcydziełem obiektywnie, bo są ludzie, którzy twierdzą inaczej. Prościej już tego nie wytłumaczę.

Pozdrawiam.

Wiesz co, nie obraź się, ale przez takie myślenie kino, muzyka, sztuka zdychają. I to w mękach. Jeśli nie jesteś w stanie stwierdzić, że 'Yesterday' jest lepsze niż 'Jak anioła głos' to koniec. Być może słoń nadepnął na ucho. Być może zabiłeś w sobie umiejętność oceniania. Może zbyt często szukasz jakiś wyjątków, czegoś, co by ''zepsuło model''. Może szukasz naukowych wyjaśnień tam, gdzie ich nie ma. A może po prostu nie potrafisz oceniać...

''Skoro nie da się, jak sam twierdzisz, to jakim cudem da się poznać, co jest dużo lepsze od drugiego??''

A jak stwierdzisz, że rodzina cię kocha?

Zrozum, że są rzeczy, których nie da się naukowo tłumaczyć, można tylko je czuć (swoją drogą to jest właśnie piękne na tym świecie)

Tak na marginesie, nie odpowiedziałeś na najtrudniejsze pytanie.

Czemu do dziś ludzie uwielbiają muzykę klasyczną, liczącą kilkaset już lat? Dlaczego sceny ze starych filmów nadal zachwycają (np. zakończenie Casablanki), dlaczego do Szekspira się ciągle wraca i inspiruje jego dziełami?

Tylko nie mów, że np. ciebie Casablanca nie rusza. Tak możemy odbijać piłeczkę w nieskończoność. Powiedz, czemu tyle miionów ludzi uważa ten film za arcydzieło i dlaczego Gulczasa miliony uważają za dno (te dane to fakty, nie opinie)

Tu masz przykładowe odpowiedzi :)

A. Bo Casablanka jest lepszym filmem
B. To przypadek
C. Casablanka jest starsza
D. Nie wiem.






użytkownik usunięty
Ech

Odpowiedź A.

Bo jest lepszym filmem dla NICH, a nie że jest lepszym filmem w ogóle, czyli obiektywnie!!!

I jestem w stanie stwierdzić, która piosenka jest lepsza. Wystarczy, że to powiem. Każdy jest w stanie stwierdzić, która piosenka jest dla niego lepsza. Ale nikt nie jest w stanie stwierdzić, która piosenka jest obiektywnie lepsza od innej. Każdy stwierdza według siebie.

Sztuka to ginie przez takich jak Ty, co uważają, że mają na wszystko patent. Bo Ty stwierdzasz, że coś jest obiektywnie lepsze od czegoś. I koniec kropka. Czyli jeśli stwierdzisz, że film x jest lepszy od filmu y, to nie dopuszcisz do siebie myśli, że inni mogą sądzić inaczej. Zupełny brak tolerancji. Chcesz być kimś na kształt ostetecznego decydenta, co jest dobre, a co złe. Ale każdy z nas może tylko sądzić subiektywnie, a nie obiektywnie. Czego nie kapujesz?

To jest właśnie piekne w sztuce, że każdy, co innego uważa za dobre bądź złe. Dlatego sztuka się rozwija. Dlatego z jednej strony mamy subtelne komedie romantyczne, a z drugiej kino gore. Jeden lubi taką estetykę, inny woli inną. I nic tu nie jest obiektywnie dobre bądź złe.

Pozdrawiam.

użytkownik usunięty

"Dlaczego scena (ta ze schodami) z Pancernika Potiomkina (rok 1925 bodaj), czyli sprzed 82 lat do dziś wgniata w fotel i zachwyca 90 proc. widzów?"

Może znajdziesz odpowiedź, jak zaczniesz się zastanawiać, dlaczego nie zachwyca tych 10 % widzów...

Mylisz obiektywizm z pojęciem oczywistości.

OCZYWISTE jest, że Yesterday jest lepsze niż piosenka Feela.
Żartem by była odwrotna opinia.

Stuprocentowy obiektywizm nie istnieje.

Ale przeprowdź mały eksperyment.

Masz tu dwa zdania.

Gulczas jest lepszy niż Pulp Fiction.
Pulp Fiction jest lepszy nż Gulczas.

Które zdanie jest bliższe prawdy? Tej potocznie rozumianej, tzn. nie pytam o to które zdanie jest stuprocentowo obiektywnym stwierdzeniem wartościujacym.

Chodzi mi o taką prawdę, jak np. to że demokracja jest lepszym systemem politycznym niż totalitaryzm... taką prawdę generalną, powiedzmy :)

użytkownik usunięty
Ech

"Mylisz obiektywizm z pojęciem oczywistości.".

Mylisz rozmowę o sądach wartościujących z rozmową o tym, co jest (nie: jakie jest, ale: co jest). Oczywiste jest to, że świat istnieje (mniejsza o jego ontologiczny status). Natomiast nie jest oczywiste, że coś jest lepsze od czegoś, jeśli są ludzie, którzy sądzą inaczej.

"OCZYWISTE jest, że Yesterday jest lepsze niż piosenka Feela.".

Jak powiedziałem: guzik prawda. Akurat ani jedna, ani druga piosenka to nie moje klimaty, ale znam ludzi, którzy Feela uważają za najlepszy zespół pod słońcem. Czy nie mają oni prawa do takiej opinii? Ależ oczywiście, że mają. Bo sądzą według siebie. I w soim zakresie - mają rację.

"Stuprocentowy obiektywizm nie istnieje.".

No i zaczyna się rozmowa na poziomie przedszkola. Stuprocentowy obiektywizm nie istnieje, czyli istnieje obiektywizm 50-procentowy, fragmentaryczny, no jaki? Jeśli obiektywne sądy wartościujące nie istnieją w "stu procentach" (LOL), to w ogóle ich nie ma.

"Gulczas jest lepszy niż Pulp Fiction.
Pulp Fiction jest lepszy nż Gulczas.

Które zdanie jest bliższe prawdy? Tej potocznie rozumianej, tzn. nie pytam o to które zdanie jest stuprocentowo obiektywnym stwierdzeniem wartościujacym.".

I znowu mylisz przedmiot dyskusji. Bo jeśli pytasz o to, który film więcej ludzi uważa za lepszy, to odpowiedź jest oczywista: PF. Ale jeśli pytasz o to (czyli o to, o czym rozmawiamy), który film jest w ogóle lepszy - who knows?

Ta "potocznie rozumiana prawda" to po prostu większa liczba fanów. Mówiłem już - to tylko suma subiektywnych opinii. Nic więcej.

"Chodzi mi o taką prawdę, jak np. to że demokracja jest lepszym systemem politycznym niż totalitaryzm... taką prawdę generalną, powiedzmy".

Zależy dla kogo lepszym... Bo władca absolutny uważa, że totalitaryzm jest znakomitym systemem. Nie ma czegoś takiego jak "prawda generalna". Znakomita większość ludzi faktycznie uzna demokrację za coś lepszego od totalitaryzmu. Ale są i tacy ludzie, którzy uważają inaczej. Mają do tego prawo. I nikt nie wie, co jest obiektywnie lepsze. Nie bawmy się w Boga, na Boga! ;-)

Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 10

człowieku wez sie zastanow, takim tokiem myslenia to mozna dojsc do wniosku ze zabijanie czy gwalcenie jest dobre bo w sumie nie wiesz czy jest obiektywnie dobre bo sa ludzie ktorzy gwalca i zabijaja i nie widza w tym nic niedobrego. Czy tego chcesz czy nie jakis obiektywizm na tym swiecie istnieje i to zarowno w kwestii etyki, oceniania filmow czy parzenia kawy. Bo moze i znajdziesz paru ludzi ktorzy twierdza ze kawe nalezy zalewac zimna woda...
Gdyby nie bylo obiektywizmu to nie byloby takiego słowa.

"Stuprocentowy obiektywizm nie istnieje."
no nie istnieje bo czesc twoijej opinii o jakims dziele powinna byc obiektywna a czesc subiektywna. Ja jak oceniam film to przeczytam wczesniej pare recenzji, popatrze jak ludzie oceniaja potem dokladam lub odejmuje za wlasne odczucie i moim zdaniem jest to dobra droga. No ale w sumie ty mozesz uwazac inaczej i jak to bys okreslil bedzie to twoja subiektywna ocena i masz do niej prawo.

Nie dogadamy się. Ta rozmowa nie ma już sensu. Znalazłeś jeden prościutki argument, którym chcesz zbić wszystkie możliwe kontr-argumenty. Że to jest subiektywne, że tamto jest subiektywne. Nie przekonam Cię, że jesteś w błędzie, bo to niemożliwe.

Teraz się skup, i w ogóle to sorry za ten drastyczny przykład (pierwsze co mi przyszło mi do głowy)

- Mord w Katyniu był czymś złym
- Dlaczego?
- Bo w obrzydliwy sposób zabito kilkanaście tysięcy ludzi.
- A dlaczego to jest złe?
- Sposób, w jaki to zrobiono był obrzydliwy
- Dlaczego?
- Bo był
- Nie umiesz powiedzieć dlaczego?

I ty właśnie jesteś jak ta druga osoba. Ten twój argument o subiektywizmie jest jak te cholerne ''dlaczego''.

Różnimy się w fundamentalnych kwestiach. Ty uważasz, że wszystko może być ocenione tak lub inaczej. Ja uważam, że pewne rzeczy są arcydziełami, inne nie. Że pewne rzeczy są dobrze zrobione, inne nie. Że pewne filmy powinny byc szanowane, inne nie zasługują nawet na powtórne obejrzenie.

Ty uważasz najwyraźniej, że pornole też mogą być arcydziełami. OK. Niech tak będzie, trwaj w tym przekonaniu.

Nie jestem wyrocznią. Nie raz skrzywdzę jakiś dobry film mówiąc, że jest kiepski. Ale wolę to, niż ten cholerny relatywizm, który żre ten świat.


Mimo wszystko pozdrawiam.

ocenił(a) film na 10
Ech

a nawiasem to 100% poparcia dla Ech'a

pzdr

ocenił(a) film na 10
Ech

braterstwo mysli nie ma co, swoja wypowiedz pisalem rownoczesnie z toba.

użytkownik usunięty
harvester88

Ja także uważam, że gwałt i zbrodnia katyńska to rzeczy złe, bardzo złe. Ale nie jestem tak dufny, żeby stwierdzać, że te rzeczy są obiektywnie złe. Bo żeby to stwierdzić musiałbym wyjść poza swoją ludzką powłokę, wznieść się na wyższy poziom bytowania.

Ja rozumiem, że to jawi Wam się jako oczywiste. Ale ciągle pozostajecie ludźmi. I jeśli twierdzicie, że coś jest obiektywnie dobre bądź złe, to twierdzicie, że człowiek jest w stanie poznać takie obiektywne prawdy. Ja się z tym nie zgadzam.

Gwałt zawsze będe uważał za zły, ale nie powiem, że wiem, że jest obiektywnie zły. Bo co jeśli - zakładając, że Bóg istnieje - Bóg stwierdzi, albo jakaś wyższa forma istnienia, że gwałt jest czymś dobrym. Albo stwierdzi: że niektóre gwałty są dobre, inne są złe. Na przykład - gwałt jako forma zemsty jest czymś dobrym.

Widzicie, ja się z tym nie zgadzam. Ja ciąglę się upieram, że każdy gwałt jest zły. Ale może jest tak, że jest inaczej. Niby skąd mam to wiedzieć? I skąd niby Wy to wiecie?

Faktycznie nie dogadamy się, bo reprezentujemy odmienne stanowiska. Mnie to zupełnie nie przeszkadza, Was natomiast to bulwersuje. Więcej tolerancji dla innych światopoglądów.

"Ja jak oceniam film to przeczytam wczesniej pare recenzji, popatrze jak ludzie oceniaja potem dokladam lub odejmuje za wlasne odczucie i moim zdaniem jest to dobra droga."

Już teraz rozumiem, dlaczego niektórzy nie potrafią dać uznanym filmom mniej niż 7/10. To jest własnie przykład jak zabić sztukę. Wszyscy myślmy podobnie. wszyscy uznajmy "PF" za arcydzieło. A Ci co myślą inaczej? Gwizdać na nich.
Nie uważam, żeby to była dobra droga. Przykład: "Mroczny rycerz". W zależności od tego, którym rankingiem się kierujesz, tym filmwebowym czy imdb, wyjdzie ci inna ocena. Bo tam "Mroczny rycerz" jest dzisiaj na 4. miejscu w Top Świat. No chyba że chodzisz po różnych stronach. No ale wtedy musisz pamiętać, że ludzie oceniają często tak, żeby zaniżyć ocenę, mnóstwo jest kont-widm, prowokacji itd. Jednym słowem - ocena innych nie jest wyznacznikiem niczego, podobnie jak miejsce w rankingu. Bo to rankingi popularności, a nie jakości.

Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 10

Dobra, wiec na tym poprzesranmy i zakonczmy temat. Niech sobie kazdy ocenia jak chce. Jak chce dawac 1 albo 10 to ok i jak daje same jedynki to tez ok.
Robta co chceta:D
pzdr dla wszystkich wytrwalych w tej niekonczacej sie dyskusji;]

ocenił(a) film na 10
harvester88

I żadna ocena 1 nie zmieni wysokiej pozycji tego filmu - nie tylko na filmwebie, ale na wszystkich portalach filmowych świata.

Jeśli Bóg stwierdzi, że gwałt jest dobry, to ja się odwrócę i pójdę do piekła, do diabła. Bo nie będzie żadnej różnicy.

A jak powie, że Pulp Fiction jest kiepskim filmem, to mu odpowiem: jak się nie znasz na filmach, to o nich nie mów.

A m e n

użytkownik usunięty
Ech

Czyli jednak nie myliłem się co do ciebie - cechuje cię brak tolerancji dla innych poglądów.

A ja tam cieszę się z tego, że panuje taka różnorodność gustów. I wcale się nie przejmuję, kiedy ktoś daje 1/10 filmom, które ja oceniłem 10/10.

Pozdrawiam.

Nie no my chyba nigdy nie skończymy tego tematu :))))))))))))

Ale muszę sprostować ostatnią rzecz. Tolerancja to nie jest akceptacja.
Wielu ludzi dzisiaj łączy te dwa pojęcia, ale to jest błąd (polityczna poprawność?)

Mogę coś tolerować, tzn. nie będę się temu sprzeciwiał i przeszkadzał w działaniu (jak sama nazwa mówi będę tolerował). Ale nie muszę tego akceptować, tzn. popierać, wspierać, uznawać za coś zgodnego z moimi przekonaniami.

Niech ludzie oglądają sobie filmy jakie tylko chcą. Niech istnieje kultura wyższa i nisza, rzeczy mniej ambitne i bardziej ambitne, żeby każdy znalazł coś dla siebie.

Ale niech nie wszyscy z łaski swojej oceniają filmy, bo wychodza z tego absurdy.

Po za tym dzisiaj jest nadmiar kultury masowej i bardzo słabej pod względem wartości. Coraz mniej wartościowych rzeczy się tworzy, przynajmniej jeśli chodzi o muzykę i właśnie filmy.

Fan Kubricka, Spielberga, Felliniego nie znajdzie dzisiaj nic dla siebie. Fan Rodrigueza, Finchera, Nolana itd. jest dzisiaj w raju.

Brakuje filmów tak wspaniałych jak np. Pulp Fiction albo Forrest Gump... Jeden Labirynt Fauna to trochę za mało, żeby zrekompensować brak tego wielkiego kina sprzed lat...

No nic, zlazłem z tematu całkowicie :))

Pozdrawiam pozdrawiam pozdrawiam.







ocenił(a) film na 10
Ech

o nieeeee takie osoby co oceniaja filmy 1/10 albo 10/10 naprawde istnieja!!!! popatrzceie na tego oszołoma:D
http://www.filmweb.pl/user/lisoszakal/filmVotes

użytkownik usunięty
harvester88

Ech!

"Tolerancja to nie jest akceptacja.".

Zgadzam się.

"Ale niech nie wszyscy z łaski swojej oceniają filmy, bo wychodza z tego absurdy.".

Ale to jest przykład nietolerancji, chęci wprowadzenia jakiegoś reżimu, czy podziału ludzi na tych, co mają prawo do sztuki i na tych, co tego prawa nie mają. I oczywiście za głosowanie nie powinni brać się ci, co dają mniej niż 8/10 "PF", tak? ;-)

Wiesz co - dziękuję za rozmowę. Nie chcę już tracić więcej czasu. Wrócę, jak ktoś napisze coś ciekawego, a na razie: adieu.

użytkownik usunięty
Ech

"Bo Słowacki wielkim poetą był"... - na tej samej zasadzie.

ej może odrazu lepiej napisać książkę o tym że Pulp = nicość?

użytkownik usunięty
DziadziaMET

Nie głupi pomysł.

Masz pomysł na tytuł?

ocenił(a) film na 10

amerrozzo - nie masz nic ciekawszego do roboty niż wypisywanie tych wszystkich bzdur? Wyraziłeś swoja subiektywna opinie na temat filmu, nie spodobał Ci sie - ok, ale nie musisz za wszelka cene pokazywac, ze masz jakas dziwna obsesje na jego punkcie. Moze zajmij sie czyms pozyteczniejszym? Wszystko jest wzgledne. Jezeli dla Ciebie np. dialogi w filmie były płytkie, dla kogoś innego mogły byc bardzo ciekawe. Ale po co na sile probujesz kogos tutaj przekonac do swoich (niezbyt porywajacych swoja droga) argumentow? Kto tu wychodzi na "rozhisteryzowane dziecko"?

użytkownik usunięty
They_shoot_horses_dont_t

Ja tu się tylko bronię. Opinię wyraziłem (i uzasadniłem, czego w dyskusji ze mną nie zrobiła większość, ograniczając się jedynie do stwierdzenia, że się ze mną nie zgadza) blisko dwa lata temu. Dawno o temacie zapomniałem, a na to forum nie wchodziłem. Dopiero przed około 2, 3 tygodniami wszedłem przez przypadek na forum tego filmu, patrzę, a tu mój temat na samej górze (gdybyś przeczytał komentarze, to byś wiedział, że już o tym mówiłem). Na dodatek ludzie się burzą i jeszcze mnie wyzywają. Zareagowałbyś? No właśnie, więc nie zabieraj i mi prawa do reakcji.

Kiedy zacząłem odpowiadać, wywiązała się dyskusja z paroma osobami. Wyszło, że każdy ma inny światopogląd, no i fajno. Nie dyskutowaliśmy tylko o "PF", ale o odbiorze sztuki w ogóle (i sądach wartościujących, które są tylko subiektywne).

A to, że odpowiadam na zaczepki innych, to dlatego, że nie pozwolę, żeby ktoś ze mnie drwił. Ktoś pisze coś o książce, odbijam piłeczkę z równie ironicznym tonem. Pytanie nie brzmi, czy ja mam obsesję, pytanie brzmi, czy inni mają obsesję na moim punkcie.

Jeżeli dla ciebie wyznacznikiem obsesji jest fakt, że człowiek odpowiada na absurdalne ataki pod swoim adresem, na wyzwiska i kpiarskie odzywki, to masz zaburzony obraz obsesji. To naturalna reakcja, że ciągle będę odpowiadał. Dopóki będą się pojawiać komentarze do mnie, w których autorzy będą chcieli mnie ośmieszyć, dopóty będę reagował i odpowiadał.

Zauważ, że nie zabieram już głosu, kiedy ktoś napisze, że nie zgadza się ze mną, bo dla niego "PF" to wielki film. Zabieram głos, kiedy ktoś chce, żebym zabrał i kiedy ktoś stara się mnie wyprowadzić z równowagi. Oczywiście nikomu się to nie uda, bo jak na razie to tylko inni psują sobie krew. Ja się dobrze bawię.

"Niezbyt porywające argumenty"? I piszesz to niedługo po tym, jak stwierdzasz, że wszystko jest względne? Okej. Na tej samej zasadzie: nie pisz takich w ogole nie porywających komentarzy, bo są bez sensu.

Grasz nie fair dalej, czy na drugi raz powstrzymasz się od przemycania takich treści, w których sugerujesz, że oczywiście każdy ma swoją rację, ale ja jednak jej nie mam?

kurczę, amerozzo, mówiąc o tym, że byłeś obrażany, mam nadzieję, że nie odnosisz tego do mnie? ja naprawdę starałem się nic o Tobie samym nie pisać... jak coś jednak spartoliłem (i gdzieś mi się coś wymsknęło) to sorry, na serio...

nie zgodziliśmy się co do przedmiotu dyskusji, mieliśmy zupełnie różny osąd w fundamentalnych kwestiach, ale jako użytkownicy forum nie jesteśmy w stanie wojny, mam nadzieję.

mi się tam przyjemnie rozmawiało, chociaż raz czy dwa się wpieniłem. Ale to tylko raz czy dwa :). Czegoś się człowiek dowiedział i w ogóle...

Pozdrawiam.

użytkownik usunięty
Ech

Ech, nerwy każdego ponoszą i ja wiem, że ja też kryształowy nie jestem. Gdy mówiłem o obrażaniu, nie mówiłem o Tobie, chociaż o Tobie wspominałem, ale w kontekście rozmowy o filmach. Czyli: rozmowę z Tobą oceniam pozytywnie. Nic do Ciebie nie mam.

Powiem tak ogólnie: ja nigdy (mam nadzieję, że zawsze udało mi się stosować do tej zasady) nie obrażam ludzi pierwszy. Zawsze jestem otwarty na dyskusję. Jeśli zaczynam obrażać, to tylko wyprowadzony z równowagi przez złośliwości oponenta. W tej dyskusji też jest to chyba widoczne. Kilka razy na pewno się uniosłem, ale zawsze to była odpowiedź na równie niski atak rozmówcy. W zasadzie to najlepiej głupie docinki ignorować albo odpowiadać na nie ciągle spokojnie, czyli z klasą - ale to tylko tak prosto powiedzieć, bo zawsze chce się dosrać komuś, tak jak i on dosrał tobie ;-)

Pozdrawiam.

PS. Jeśli o mnie chodzi to ten temat może zostać zamknięty. Ja "PF" uznaje za przeciętny film, szanuję jednak zdanie każdej osoby, która uznaje ten film za arcydzieło. Ten film jest uwielbiany przez rzesze fanów i ja nic do tego nie mam. Moje zdanie laika pozostaje jednak takie, jakie było od początku (a co? twardym trza być, a nie miętkim ;p).

ocenił(a) film na 10

Drogi amerrozzo...

Moja wiadomość będzie krótka i niewyczerpująca. Po pierwsze - jesteś
idiotą, ale pomimo tego szkoda mi Ciebie, szanuję Twoje zdanie bo masz
do niego prawo.
Twoim błędem, jest to, że nie zrozumiałeś tego filmu, a co najważniejsze
intencji reżysera (czyt. geniusza).
Popatrz dziecko, wyjaśnię Ci o co chodzi. W filmie jest dużo kiczowatych
dialogów, to za sprawą tego ,że Tarantino nawiązuje do kiczowatego kina
lat 80-tych czy też 70-tych. Jules jest tu typowym bohaterem czarnego
cwaniaczka, takich jak on można było spotkać na ulicach i w klubach w
USA w latach 70-tych. Zwróć uwagę choćby na soundtrack, który jest
składanką-arcydziełem (z resztą jak w większości filmów Tarantina), na
której są utwory klasyczne i rozpoznawalne dla tamtej epoki.
Ale to nie jedyne nawiązanie w tym filmie. Jest ich wiele i mógłbym
wymieniać mnóstwo. Poza tym sama nazwa Pulp Fiction - miękka fikcja mówi
sam za siebie.
Weźmy inne filmy Tarantina: Kill Bill - dużo kiczowatych scen, które
nawiązują do azjatyckiego kina akcji :) oraz Grindhouse: Bullet Proof, w
którym mnóstwo kiczu, scen rodem z horrrorów i thrillerów klasy B,
nawiązanie do kina samochodowego, w którym nie liczy się raczej
konkretne przesłanie.
Wyciągnij wnioski. Użyj mózgu. Pozdrawiam :)

użytkownik usunięty
Pete_4

Masz: http://pl.wikipedia.org/wiki/Argumentum_ad_personam

I po zabawie. Tyle się rozpisałeś, a jeden link pobił cały twój komentarz.

Dziękuję za uwagę.

ocenił(a) film na 10

Naprawdę, żal mi Ciebie z powodu Twojej choroby psychicznej i
upośledzenia. Ale nie martw się - jestem z Tobą.

ocenił(a) film na 10
Pete_4

Dla ciekawostki dodam, że krytykujesz Pulp Fiction, a sam umieściłeś
Shreka jako jeden ze swoich ulubionych filmów na 3. miejscu.
Hahahahaahhhaahahaaha!!!!!! Ty idioto!!!! Żal mi ciebie, poważnie.
Znawca się znalazł.

użytkownik usunięty
Pete_4

Chyba nie zauważyłeś linka za pierwszym razem, więc wrzucam jeszcze raz: http://pl.wikipedia.org/wiki/Argumentum_ad_personam

Oczywiście moja ocena dla "Shreka" ma tutaj istotne znaczenie. Tak, tak. Jeszcze sprawdź, co dałem "Trzynastemu piętru", "Matrixowi", "Psom" i setce innych filmów. To wszystko jest przecież równie ważne!!! I jaki z tego argument. Wow, normalnie pół dnia się zastanawiałem, jak ci odpowiedzieć. "Serio, serio" jak powiedział Shrek do Osła.

ocenił(a) film na 10

amerrozzo... jesli do tej pory sie nie zamknałes i dalej to ciagniesz, moge Ci napisac jedno: jestes kompletnym idiota; czy jak wchodzisz do knajpy(watpie zebys gdziekolwiek zajrzał), podajesz barmanowi linka do wikipedii??
http://pl.wikipedia.org/wiki/Piwo
hm jestem głody... http://pl.wikipedia.org/wiki/Chleb
człowieku nie osmieszaj sie i sie juz nie odzywaj, wyjdzie Ci to na zdrowie. Zajmij sie np. nauka jezyka obcego zamiast wypisywac głupty na filmłebie.

ocenił(a) film na 10
They_shoot_horses_dont_t

Dziękuję Ci, They shoot horses, don't they?
Ten koleś to jakaś kompletna pomyłka, myśli, że jak prześle mi linka z
Wikipedii, to będzie mądry.
Sam fakt, że nie docenia tego filmu jest smutny i świadczy, że
filmweb.pl schodzi na psy. Powiedzmy sobie szczerze, że są filmy w
historii kinematografii, których się po prostu ni krytykuje. Dlaczego?
A ano, dlatego, że są genialne, dopracowane do perfekcji, utrzymane w
klimacie, ze świetną muzyką, znakomicie zagrane, z genialnym
scenariuszem. Myślę, że każdy się tu ze mną zgodzi, że PF do takich
filmów należy.
No, ale najpierw trzeba zrozumieć film, a nie obejrzeć go 2 razy i
stwierdzić, że jest kiepski.
Dla ciekawostki dodam, że istnieje hipoteza, która głosi, że współczesne
kino można podzielić na kino przed i po Pulp Fiction ;)
O gustach się nie rozmawia - zgodzę się, ale jeśli ktoś próbuje za
wszelką cenę udowodnić, że ten film jest zły, to próbował będę
udowodnić, że jest w głębokim błędzie. I nie trzeba tu rozpisywać się na
pół strony A4, wypisywać wszystkiego w punktach i robić z siebie idioty.
Amorrozzo jeśli znowu odpiszesz na tę wiadomość, to oznacza, że jesteś
totalnym frajerem ;D
Pozdrawiam.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones