Niestety - ciężki, celuloidowy glut ... Zapowiedź głównego bohatera z pierwszych minut opowieści okazała się być prorocza. "Nie wystaczy włączyć kamerę i ustawić przed nią aktorów, żeby wyszło ci "8 i 1/2" ..." Cóż - miało być 8 i 1/2 połączone z "Miastem Kobiet" a wyszedł niestrawny, mętny bełkot o reżyserze borykającym się z niemocą twórczą, kompleksami wobec kobiet tudzież skłonnościami samobójczymi. Jeżeli oglądać, to tylko po to, żeby poczuć specyficzny klimat Polski z pierwszej połowy lat 80-tych.