pierwsze o nim słyszę ale zagrał zajebiście aktor dopasowany do tej roli pasują do niego
takie ciężkie role ludzi takich mocnych męskich odważnych to było coś dla niego
Wytrzasnęli go bo film jest produkcji WWE Studios, a Stone Cold jest żywą legendą wrestlingu. Tak czy inaczej wypadł świetnie, nawet miał okazję pokazać w trakcie walki parę akcji wrestlingowych.
Ja chyba nigdy nie zrozumiem o co chodzi w tym całym wrestlingu. To jest cyrk, czy prawdziwe walki? Patrząc na to co się tam dzieje ciężko uwierzyć że są to prawdziwe walki, bo przecież to same cuda na kiju. Jak więc można o jednym z tych klaunów mówić że to "mistrz wrestlingu"? To jakieś umowne tytuły, czy przydzielane za to, kto wymyśli najgłupszy motyw?
Można to nazwać cyrkiem, ale wielu fanów porównuje to do serialu, który polega na tym samym, jest reżyserowany.
Każda gala jest zaplanowana co do minuty i nie ma czegoś takiego jak prawdziwa walka.
Czyli wychodzi na to, że mistrzowie wrestlingu to tak naprawdę bohaterowie telenoweli niczym Rysiek z Klanu.
Sam jesteś bohaterem telenoweli. Walki są reżyserowane, ale nie znaczy to, że wszystko jest markowane. Suplexy i wszelkie rzutu nie mogą być udawane, bo i jak? Wrestlerzy znoszą niewyobrażalny ból i większość z nich ma podłoże w sztukach walki. I to na takim poziomie, że mogliby z powodzeniem walczyć z najlepszymi - w zwykłych zapasach, MMA itp. Vide wymieniony, nie z imienia, przez snierzyna Brock Lesnar. W MMA walczył również Alberto Del Rio, czy obecnie walczy Dave Batista.
http://www.youtube.com/watch?v=RL30wqlcprs
Ten ruch z całą pewnością nie bolał ;)
Skoro walki są reżyserowane, to jak można mówić o uczestniku że jest mistrzem? Reżyser mówi przed spektaklem "ty będziesz mistrzem" i potem cała Ameryka wielbi swojego bohatera?
Mistrzami (szczególnie wielokrotnymi) zostają wrestlerzy, którzy mają nieprzeciętne umiejętności - ringowe, na mikrofonie. Więc muszą być lepsi od innych, zdobywać swoją pozycję w federacji, a jakże, podczas walk. Nie każdy potrafi wykonywać wszystkiego co powinien płynnie i dobrze, nie każdy umie improwizować w ringu (co jest bardzo częste u prawdziwych mistrzów) i nie każdy potrafi wygłosić świetnego promo. I o ile wybór mistrza zależy od bookerów (albo jak wolisz reżyserów), to 'mistrzami' zostają zazwyczaj prawdziwi mistrzowie. Bo prawdziwym mistrzem wrestlingowym jest nie ten, kto taki pas posiadał, lecz ten, który zostanie zapamiętany przez fanów, nawet po zakończeniu kariery. A kimś takim jest Stone Cold.
Większość z zawodników miałoby szanse zostać mistrzami w zapasach klasycznych. Przykładem skrajnym i "od drugiej strony" jest Kurt Angle, który bodaj w Atlancie został mistrzem olimpijskim w zapasach, a później gwiazdą WWE.
Tak, to jest pewnego rodzaju serial, ale wrestlerzy są kimś więcej niż aktorami (którymi bardzo często są mizernymi), więc przyrównanie ich do Rysia z Klanu mnie zirytowało. To atleci i wspaniali sportowcy. Ciężko polemizować z kimś, kto nie ma pojęcia o tej branży.