Te dwa filmy mają bardzo podobną, niemal identyczną fabułę, jednak "Turniej" bije na głowę "Potępionego". Dlaczego? Otóż w "Turnieju" do końca nie wiemy kto zwycięży, możemy się jedynie domyślać, że będzie to "ten lepszy", ale jest ich kilku, w przeciwieństwie do "Potępionego" gdzie po paru minutach wiadomo, że zwycięży bohaterski Amerykanin bez skazy.
W "Turnieju" każdy walczy z każdym na ulicy pełnej ludzi i na początku nikt nie wie jak wygląda wróg. Każdy jest wyszkolonym zabójcą z własnym zabójczym arsenałem, a nie jakimś mordercą czy gwałcicielem rzuconym na bezludną wyspę. Najbardziej wkurzało mnie to, że niektórzy przestępcy łączyli się (tymczasowym) sojuszem.
W "Turnieju" ponad to przez przypadek znalazł się klecha który nie miał pojęcia o zabijaniu, co wzbogaciło fabułę. "Potępiony" niewątpliwie zasługuje na plusa za brutalność, ale ta jest także w "Turnieju".
Najbardziej w filmie "The Tournament" podobała mi się akcja, dużo akcji. Jest jej znacznie więcej niż w filmie "The Condemned". W pierwszym filmie jest ponad to piękna Kelly Hu.
Podsumowując: oba filmy są niewiarygodnie podobne i możliwe, że reżyser "Turnieju" inspirował się filmem "Potępiony", jednak film z 2009 roku jest dużo lepszy od tego z 2007. Nie rozumiem dlaczego w takim razie "Potępiony" ma ocenę 6,8 a "Turniej" 6,4.
może gdybym "Potępionego" obejrzał przed "Turniejem" wstawiłbym mu 6, ale nie obejrzałem go wcześniej, więc tylko 4.